poniedziałek, 19 października 2020

"Najgłośniej krzyczy serce" - recenzja

 W ostatnim czasie mam szczęście trafiać na same dobre książki. Tak było również w przypadku "Najgłośniej krzyczy serce", którą miałam okazję przeczytać dzięki współpracy z We need YA. Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego uważam ją za jedną z najważniejszych powieści tego roku to zapraszam do czytania. 

Autor: Martyna Senator

Wydawnictwo: We need YA

W książce poznajemy historię dwójki licealistów - Niny i Kacpra. Dziewczyna jest młodą, wrażliwą tancerką, której życie z każdym dniem coraz bardziej zamienia się w koszmar. Kacper z kolei przede wszystkim pragnie pozostać niewidzialny i po prostu przetrwać.

Zaczynając tę książkę spodziewałam się romansu YA/NA i...nawet nie wiecie jak bardzo się pomyliłam. Mamy tutaj dwójkę bohaterów i tworzącą się między nimi więź, ale są oni swego rodzaju narzędziem, które autorka wykorzystuje do poruszenia ważniejszego tematu, jakim są prześladowania w szkole i przemoc zarówno fizyczna jak i psychiczna. 

Kolejną kwestią, jaka została przedstawiona w tej powieści jest zrzucanie winy na ofiarę, szczególnie w przypadku dziewczyn. W końcu najłatwiej jest powiedzieć "sama jesteś sobie winna" i udawać, że problemu nie ma. Poniżej cytat z rozmowy głównej bohaterki z dyrektorką jej szkoły.

"- Z kobietami czasem tak bywa...Mówią "tak", a myślą "nie, i vice versa. (...)

- Nie znam takich kobiet - stwierdzam stanowczo. - Ale słyszałam, że mężczyźni oskarżeni o gwałt czasami używają takiego argumentu"

Najstraszniejsze jest to, że na końcu w notce "od autora" Martyna Senator pisze, że przed napisaniem tej książki rozmawiała z wieloma ofiarami takiej przemocy i wiele tych wydarzeń miało miejsce naprawdę. Bardzo spodobało mi się również to, że został zamieszczony także kontakt do Telefonu zaufania dla Dzieci i Młodzieży.

Kolejny bardzo aktualny temat, który co prawda nie jest szczególnie ważny w kontekście całej historii, ale zwrócił moją uwagę to ekologia i ochrona zwierząt. Magda, przyjaciółka głównej bohaterki bardzo się tym interesuje i stara się robić wszystko co w jej mocy, aby pomóc naszej planecie.  Wiąże się to także z tym, że została weganką. Ten temat pojawia się wielokrotnie przez całą książkę i w subtelny sposób pokazuje, że to naprawdę da się zrobić. 

Poza tym, jak ważne tematy porusza ta książka, to jest też po prostu naprawdę dobrze napisana. Nie jest to może najlepsza literacko pozycja jaką miałam okazję czytać, ale nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia. Całość czyta się szybko, bohaterowie są dobrze wykreowani, a akcja z każdą kolejną stroną wzmaga zainteresowanie czytelnika. 

Naprawdę bardzo chciałabym, aby o tej powieści było głośno, bo uważam, że jest to pozycja niesamowicie wartościowa. Sama na pewno niejednokrotnie będę Wam jeszcze o niej wspominać i mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po nią. 

sobota, 10 października 2020

"Hurt/Comfort" - recenzja

Na rynku książkowym dominują powieści zagranicznych autorów. Nie znaczy to jednak, że nasi polscy pisarze nie potrafią stworzyć dobrej książki, poruszającej ważne tematy. Udowadnia to Weronika Łodyga w swoim literackim debiucie "Hurt/Comfort", który miałam przyjemność przeczytać dzięki współpracy z Wydawnictwem Kobiecym. 


Autor: Weronika Łodyga
Wydawnictwo: Kobiece

Historię poznajemy z perspektywy osiemnastoletniego Artura. Chłopak ma wiele problemów - nie potrafi rozmawiać z ojcem, jego matka zniknęła, a on nie wie jak zda maturę z polskiego. Jego grono przyjaciół ogranicza się w zasadzie jedynie do jego najlepszej przyjaciółki Magdy. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka Janka - pełnego energii i optymizmy chłopaka, którego życie nie jest jednak pozbawione problemów.


"To było miłe - mieć znowu kogoś, kogo dopiero się poznaje, choć 
jednocześnie wydaje się już dziwnie bliski"




Autorka porusza problem zaburzeń psychicznych, ale nie jest to depresja czy zaburzenia odżywiania jak w większość młodzieżówek zawierających ten wątek. Główny bohater ma bowiem mutyzm. I trochę innych problemów powodujących np. ataki paniki. Nie znam się na tym, nie jestem psychologiem ani psychiatrą, ale z punktu widzenia przeciętnego czytelnika uważam, że temat został naprawdę dobrze przedstawiony - nie zbagatelizowany, ale też nie zdominował książki. 

Kolejna ważna kwestia jaką znajdziemy w "Hurt/Comfort" to realia polskiej młodzieży LGBTQ+, a jest to temat szczególnie ważny w obecnej sytuacji. Co więcej - poznajemy tutaj bardzo różne postawy, zarówno jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, jak i ich otocznie. Każda z tych postaci ma bowiem inne podejście np. jeśli chodzi o kwestię "coming out'u". Dodatkowo książka pokazuje także, że prawdopodobnie każdy z nas zna kogoś należącego do LGBTQ+, często nawet o tym nie wiedząc. 

Jedną z największych zalet tej powieści są z pewnością dobrze wykreowane postacie. Autorka zadbała nie tylko o staranne stworzenie głównych bohaterów, ale także tych drugoplanowych. Nie są "płascy" ani wyidealizowani. Każda osoba jest zupełnie inna, mająca swoje przyzwyczajenia i konkretny sposób bycia. Najbardziej polubiłam chyba najlepszą przyjaciółkę Artura - Magdę.  Jest to postać bardzo charakterystyczna i niezwykle barwna, która podbiła moje serce już na samym początku książki. 

Co więcej, dawno się tak dobrze nie bawiłam czytając książkę. Mimo tego, że powieść zawiera wiele trudnych wątków, to nie można jej odmówić dużej dawki humoru. Niejednokrotnie nie mogłam się powstrzymać i po prostu zaczynałam się śmiać. W czasie czytania minuty i godziny mijały bardzo szybko, a ja z wielką przyjemnością pochłaniałam kolejne rozdziały, a kiedy musiałam przerwać na rzecz różnych obowiązków, czekałam tylko na chwilę, kiedy będę mogła wrócić do lektury.

Jedną z rzeczy, której nie rozumiem jest angielski tytuł książki. Nie wiem, czy jest to próba "stylizowania" na amerykańskie młodzieżówki, ale w zestawieniu z polskimi imionami prezentuje się moim zdaniem dziwnie. Jest to jednak tylko niewielka "wada", która nie ma w zasadzie większego znaczenia. 

Nie mogę uwierzyć, że jest to debiut literacki, ponieważ całość jest na naprawdę wysokim poziomie. Jeśli pojawią się kolejne książki Weroniki Łodygi to z pewnością bez wahania po nie sięgnę. Mogę Wam z całego serca polecić "Hurt/Comfort" i mam nadzieję, że o tej książce będzie jeszcze głośno. 

niedziela, 4 października 2020

"Zaczytana i bestia" - recenzja

W ostatnim czasie podjęłam dwie nowe współprace, a jedną z nich jest współpraca z We need YA, dzięki której w moich rękach znalazło się kilka nowości. Wśród nich była "Zaczytana i bestia", z czago bardzo się ucieszyłam, ponieważ od dawna chciałam sięgnąć po książki z serii Once Upon a Con

Autor: Ashley Poston

Wydawnictwo: We need YA


Rosie jest w ostatniej klasie liceum, ale pisanie eseju rekrutacyjnego zupełnie jej nie wychodzi. Męczy ją smutek po śmierci matki. Dodatkowo nie może zapomnieć też o tajemniczym cosplayerze, którego poznała na konwencie. Tymczasem Vance odkąd pamięta jest gwiazdą Hollywood, ale kiedy wybucha skandal z jego udziałem musi ukryć się przed paparazzi. Pewnego dnia ich losy się krzyżują...

Do tej historii przyciągnęło mnie przede wszystkim to, że (jak już pewnie domyślacie się po tytule) jest to retelling Pięknej i bestii. Byłam ciekawa w jaki sposób autorka poradzi sobie z przekształceniem tej historii na współczesną wersję, ponieważ jest to dość specyficzna bajka (gdzie obecnie znajdziemy zamek i bestię?), ale Ashley Poston naprawdę dobrze sobie z tym poradziła. 

Mimo tego, że książka skupia się przede wszystkim na relacji Rosie i Vance'a, to bardzo spodobała mi się także więź między główną bohaterką, a jej przyjaciółmi. Dziewczyna wielokrotnie podkreśla jak bardzo są dla niej ważni. A to cytat, który szczególnie zapadł mi w pamięci...


"Tematem przewodnim jest "Ogród wspomnień", a najlepsze wspomnienia mam właśnie z nimi. Niczym dobrze dobrany biustonosz sprawiają, że stoję wyprostowana, z wypiętą piersią"


W powieści występuje także wątek, z którym jeszcze w żadnej książce się nie spotkałam, ponieważ wśród przyjaciół Rosie jest osoba niebinarna. Nie jest to kwestia mocno rozwinięta, ale już samo to, że występuje taka postać uświadamia nam, że takie osoby są wśród nas i wcale nie przybyły z odległej planety. W obliczu tego, co dzieje się na świecie, a w szczególności w Polsce jest to moim zdaniem naprawdę istotne. 

Poza dodatkowymi wątkami takimi jak postacie LOBTQ+ (Quinn jako osoba niebinarna nie jest jedyna, występują też np. postaci biseksualne) jest to jednak historia dość schematyczna i czytelnik nie ma problemu z domyśleniem się, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności z czytania, a całość pochłonęłam naprawdę szybko. 

Na moją opinie o tej pozycji na pewno wpływa też fakt, że w całkiem sporym stopniu utożsamiałam się z Rosie, nawet w kwestii...wzrostu. Czy wy wiecie jak trudno jest znaleźć postać, która tak jak ja nie mierzy nawet 155cm? Ponownie muszę przytoczyć Wam cytat Rosie, ponieważ dokładnie opisuje to, jak wygląda moja codzienność...


 

"Poza tym dzięki temu sięganie po coś z górnych szafek jest jak parkour" 

Nie uważam "Zaczytanej i bestii" za książkę wybitną, którą każdy powinien przeczytać. Jest to po prostu dobra młodzieżówka. Jeśli jednak szukacie czegoś lekkiego i uroczego na jesienne (i nie tylko) wieczory, to "Zaczytana i bestia" może okazać się dobrym wyborem.