Słonko na dworze i wygodny hamak sprzyjają pochłanianiu
książek. Pozycję, za którą tym razem się zabrałam został totalny bestseller
ostatniego roku. Mowa oczywiści o „Never,Never”.
Przeczytałam tę powieść w dwa wieczory i jestem totalnie oczarowana.
Wydawnictwo: Otwarte
Książka opowiada o
dwójce nastolatków, którzy pewnego dnia tracą pamięć. Wiedzą jak działa ten
świat, ale nie mają pojęcia kim są. Nie pamiętają także swojej rodziny i
przyjaciół. Starają się ustalić co się z
nimi dzieje, gdzie są i co mają z tym wszystkim zrobić. Nie jest to takie
proste, ponieważ okazuje się, że są parą, ale musieli mieć kryzys w związku,
ponieważ zdradzali się. Po za tym ich rodziny są skłócone, ojciec Charlie
siedzi w więzieniu, a matka dziewczyny popadła w alkoholizm. Para nastolatków
boi się jednak powiedzieć komuś o tym, co się wydarzyło, ponieważ ludzie mogą uznać
ich za szaleńców. Z tego powodu muszą na
własną rękę szukać jakiś śladów, które pomogą im rozwiązać zagadkę znikającej
pamięci. W międzyczasie dzieje się mnóstwo innych rzeczy, które zdecydowanie im
tego nie ułatwiają.
Autorzy podzielili
książkę na 3 części. W każdej z nich kilka razy zmieniamy perspektywę z
której obserwujemy wydarzenia – raz widzimy wszystko z punktu widzenia Charlie,
a kawałek dalej opisywane są z punktu widzenia Silasa. Pozwala nam to bardziej
utożsamić się z bohaterami.
Powieść jest tak
pokręcona, że momentami czytelnik nie wie, co stało się naprawdę, co było snem,
a co wspomnieniem. Nie przeszkadza to jednak we wciągnięciu się w historię
Charlie i Silasa, którzy dzięki utracie pamięci odnajdują na nowo coś
znacznie cenniejszego. Książka jest
naprawdę niesamowita i potwornie wciągająca. Nie brakuje w niej też różnych
przemyśleń, a przy wyborze cytatu zamieszczonego w notce miałam nie lada
dylemat.
Nie mam pojęcia do jakiego gatunku zaliczyłabym
„Never,never”. Na pewno jest to literatura dla młodzieży (w szczególności dla
dziewczyn) ale z pewnością ma w sobie także coś z fantastyki i sama w sumie nie
wiem czego jeszcze. Wszystko to tworzy
coś magicznego, a całości dopełnia równie cudowna okładka, a którą przez jakiś
czas nie mogłam się napatrzeć. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał „Never,never” to
koniecznie powinien to nadrobić.