wtorek, 28 sierpnia 2018

5 rzeczy do zrobienia przed rozpoczęciem roku szkolnego

Rok szkolny zbliża się wielkimi krokami. Większość z nas za pewne zaczęła już płakać, że wakacje się kończą. Ja także chętnie odwlekłabym jeszcze trochę moment powrotu do szkoły, tym bardziej, że będzie to mój ostatni rok w obecnej szkole, a naprawdę nie chcę się z nią rozstawać. Czasu jednak nie zatrzymamy, dlatego dzisiaj mam dla Was listę rzeczy, które moim zdaniem warto zrobić, by się do tych kolejnych 10 miesięcy nauki przygotować.


1. Upewnij się, że masz wszystko

Tłumaczenie, że jeszcze nie zdążyliśmy  kupić wymaganego podręcznika albo nie mamy cyrkla, bo poprzedni jest zepsuty nigdy nie jest przyjemne. Szczególnie, kiedy np. jesteśmy w nowej szkole, albo mamy lekcje z nowym nauczycielem i wypadałoby zrobić dobre wrażenie.

2.Zrób porządki

Postarajcie się wziąć w garść i zrobić większe porządki. W szafie, komodzie, szafce nocnej i we wszystkich innych meblach, które macie w pokoju. Nie będziecie dzięki temu musieli rano na ostatnią chwilę szukać ulubionej bluzki. Po za tym w uporządkowanym otoczeniu łatwiej się skupić. Jeśli nie macie czasu na dokładne sprzątanie całego pokoju, to ogarnijcie chociaż biurko i szafkę ze szkolnymi rzeczami.

3.Zrób małe rozeznanie

Dowiedzcie się od starszych znajomych jakie będziecie mieli przedmioty, z kim będziecie je mieli, i na co dany nauczyciel zwraca uwagę. Wypytajcie o wszystkie nurtujące Was kwestie. To sprawi, że będziecie wiedzieli, czego się spodziewać i nie będziecie się tak bardzo stresowali.

4. Poczytaj trochę o metodach nauki

Nie wiem czy tylko ja tak mam, czy to tak działa u większej ilości osób, ale czytanie o sposobach a naukę bardzo mnie motywuje i sprawia, że chce mi się uczyć. Ja ogólnie należę do osób, które lubią się uczyć, ale nawet taki kujon jak ja ma czasem spadek motywacji i chęci. Dodatkowo można odkryć sposoby, które naprawdę ułatwiają uczenie się. Po za tym, jest to dobry sposób na oswojenie się z myślą, że zbliża się czas, kiedy trzeba wrócić do książek i zeszytów. Dajcie mi znać, czy chcecie oddzielny wpis poświęcony metodom na naukę, bo jeśli tak, to chętnie przygotuję dla Was kilka porad, może akurat komuś pomogę.

5. Postaw sobie cele

Jeszcze przed rozpoczęciem roku określ swój cel/cele na najbliższe 10 miesięcy. Może to być pasek na świadectwie, piątka z trudnego dla Was przedmiotu, albo przejście do kolejnego etapu konkursu. Zastanówcie się także, JAK chcecie to osiągnąć. Bo postanowienia postanowieniami, ale jakoś trzeba je spełnić.

Z mojej strony na dzisiaj to już wszystko, dajcie koniecznie znać co Wy robicie przed rokiem szkolnym i jakie jeszcze okołoszkolne tematy mam poruszyć.

czwartek, 23 sierpnia 2018

"Mamma Mia: Here We Go Again!" - recenzja

Pewnie tego nie wiecie, ale "Mamma mia" jest chyba moim ulubionym filmem. Mogę go oglądać dosłownie cały czas i nie potrafię zliczyć, ile razy już to robiłam. Kiedy dowiedziałam się, że będzie druga część, to bardzo się ucieszyłam, tym bardziej, że zwiastuny zapowiadały naprawdę niezłą kontynuację. Niedawno nadszedł ten upragniony dzień, kiedy wraz z moją mamą, która zaraziła mnie miłością do pierwszej części poszłam do kina obejrzeć drugą.


Pomysł twórców był taki, że Donna zmarła kilka lat po pierwszej części (nie jest to spoiler, bo dowiadujemy się tego praktycznie natychmiast). Jej córka, Sophie postanawia spełnić marzenie swojej mamy i tworzy hotel "Bella Donna", a niedługo ma nastąpić jego wielkie otwarcie. Całość przeplatana jest wspomnieniami z młodości Donny. I to w zasadzie tyle, co powinniście wiedzieć. Nie będę Wam tutaj streszczać pierwszej części, zachęcam natomiast z całego serca do obejrzenia jej.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy było to, że film kręcony jest w kompletnie innym miejscu niż pierwsza część. Są podobieństwa, ale nie jest to już to samo miejsce i muszę przyznać, że to poprzednie podobało mi się znacznie bardziej.

Zmiana miejsca nie jest jednak jedyną niezgodnością. Jeśli ktoś w miarę dobrze zna historię poszukiwania ojce Sophie, to bez problemu zauważy, że trochę rzeczy się najzwyczajniej w świecie nie zgadza. Np. w pierwszej części przyjaciółki Donny nie wiedziały nic o jej trzech przygodach miłosnych (myślały, że była jedna), a w drugiej nagle okazuje się, że jej wtedy towarzyszyły. Dlaczego? Nie mam pojęcia.


Kolejną kwestią są aktorzy. Bardzo brakowało mi Meryl Streep, odtwórczyni roli Donny w pierwszej części. Pojawia się ona co prawda, ale jest to tylko króciutki fragment pod koniec. I wiem, że skoro grana przez nią bohaterka nie żyje, to nie ma jak umieścić ją w tym filmie, ale nie zmienia to faktu, że mi jej brakowało.

Kolejnym szczegółem jest to, że aktorzy grający młodych przyjaciół oraz chłopaków Donny są praktycznie zupełnie niepodobne do swych dorosłych wersji (w szczególności męska część obsady). Lily James grająca młodą Donnę także jest średnio podobna, ale po pierwsze - podrobienie Meryl graniczy z cudem, a po drugie - z jakiegoś powodu wydała mi się jednak odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.

Na uwagę zasługuje za to oprawa muzyczna, która była na naprawdę wysokim poziomie, jak na musical przystało. Może jestem mało obiektywna, bo po prostu kocham piosenki ABBY, ale zostały one naprawdę dobrze wykonane.



Film "Mamma mia: Here We Go Again" (którego tytuł swoją drogą nawiązuje do tekstu piosenki, za co spory plus) sprawił, że praktycznie ciągle miałam łzy w oczach - raz ze śmiechu, a raz ze wzruszenia, kiedy ktoś z wciąż żyjących bohaterów wspominał Donnę.

Całość miała bardzo pozytywne zakończenie, moim zdaniem aż za pozytywne. Takie z cyklu "bądźmy wielką rodzinką, wszyscy się kochamy i żyjemy w zgodzie". Czy aż taki słodki happy end był potrzebny? Chyba nie, chociaż nie przeszkadzał mi on znowu aż tak bardzo.

Czy zawiodłam się na tym filmie? Odrobinę. Spodziewałam się nieco innego przebiegu spraw i wydaje mi się, że byłabym w stanie napisać tę historię w lepszy sposób. Jeśli jednak ktoś nie jest aż takim fanem "Mamma mii", to prawdopodobnie wymienione przeze mnie rzeczy nie będą miały dla niego aż takiego znaczenia i będzie mu się to oglądać lepiej. Myślę, że kiedyś ponownie obejrzę sobie tę produkcję, bo uwielbiam młodą Donnę za jej spontaniczność i odwagę (która czasem podchodzi aż pod głupotę). Jednak mimo miłości do pierwszej części, ta była dla mnie po prostu ok.


sobota, 18 sierpnia 2018

"Zagadka błękitnego ekspresu" - recenzja

Jak już zapewne wiecie, jeśli zaglądacie na mojego bloga regularnie, jestem w trakcie pochłaniania serii o Herkulesie Poirot. W momencie, kiedy ukazuje się ten post najprawdopodobniej jestem w trakcie czytania jednej z najpopularniejszych książek A. Christie pt. "Morderstwo w Orient Ekspressie". Dzisiaj jednak chciałabym trochę uwagi poświęcić innej powieści z tej serii, której wydarzenia także w pewnym sensie toczą się wokół pociągu.



Początek powieści jest nieco drętwy i zbyt powolny. Skupia się głównie wokół zakupu niezwykle wartościowego klejnotu. Nabywcą okazuje się milioner, który wkrótce podaruje go córce, będącej jego oczkiem w głowie. Kobieta wyrusza w podróż pociągiem, gdzie zostaje zamordowana. Cenny klejnot, który wzięła ze sobą znika.


Na kartkach książki poznajemy także inną bohaterkę,  Katarzynę Grey. Jest ona jedną z ostatnich osób, które widziały Ruth żywą. W pociągu spotyka także Herkulesa Poirot, który obiecuje, że razem rozwikłają sprawę morderstwa i kradzieży rubinów.

Zagadka początkowo wydaje się dość prosta - zwykłe morderstwo na tle rabunkowym. Potencjalny sprawca też w zasadzie jest oczywisty. W rzeczywistości  jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. W pewnym momencie myślałam już, że tym razem udało mi się odgadnąć, kto tak naprawdę jest mordercą. Okazało się jednak, że kompletnie się pomyliłam.

Autorka po raz kolejny pokazała, że nie przypadkowo wybrała zawód pisarki.  Rozwiązanie jak zawsze jest nieoczywiste, ale uzasadnione, jak we wszystkich czytanych przeze mnie książkach Christie. Poirot jak zwykle rozbawia i zachwyca swoimi szarymi komórkami.

W powieści zabrakło mi znów Hastingsa, ale chyba muszę przyzwyczaić się do tego, że nie zawsze będzie on jednym z bohaterów. Sam klimat także nie był tak czarujący jak np. w książce "Kot wśród gołębi".

Nie jest to moja ulubiona część z serii o perypetiach ekscentrycznego Belga. Mimo to spodobała mi się jak wszystkie dotychczas przeczytane przeze mnie książki najbardziej znanej pisarki kryminałów. Dlatego z czystym sumieniem zachęcam Was do sięgnięcia zarówno po tą jak i inne pozycje jej autorstwa.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

"More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie" - recenzja

O debiutanckiej książki Adama Silvery było u nas ostatnio bardzo głośno. Cały booktube, bookstagram i książkowa blogosfera (można by stworzyć i dla niej jakąś nazwę!), niezależnie od wieku czy płci była po przeczytaniu tej książki pod wielkim wrażeniem. Ja przeczytałam ją stosunkowo niedawno i muszę przyznać, że pod wszystkimi tymi zachwytami się podpisuję. Ale może po kolei...



Powieść ta opowiada losy nastoletniego Aarona, który po samobójstwie ojca nie potrafi się pozbierać. Z pomocą swojej dziewczyny Genevive powoli stara się wrócić do normalnego życia, jednak blizna na nadgarstku cały czas przypomina mu o tym, co się kiedyś wydarzyło. Dodatkowo mieszka na specyficznym osiedlu, które rządzi się swoimi prawami, a rzeczy takie jak narkotyki nie robią tam już na nikim wrażenia.

Któregoś razu gdy Genevive wyjeżdża na obóz artystyczny, aby trochę odciąć się od codzienności i skupić na swojej twórczości,  Aaron poznaje chłopaka z sąsiedniego osiedla. Szybko łapią wspólny język i zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Wydaje mi się, że ich znajomość jest jedną z głównych przyczyn gwałtownych zmian w życiu głównego bohatera i bardzo licznych zwrotów akcji.

Książka ta jest piękną opowieścią o poszukiwaniu samego siebie. Pokazuje walkę z przeciwnościami i uświadamia, że zawsze znajdzie się coś lub ktoś, dla kogo powinniśmy ją podjąć, nie ważne jak ciężko by nie było. Dodatkowo pokazuje jak ważne jest wsparcie ze strony innych .

W całej tej historii spore znaczenie ma wątek LGBT, który jest jak najbardziej aktualny. Mimo, że pewnie niedługo ten temat zacznie być już nieco oklepany, ponieważ coraz więcej książek i filmów go porusza, to na świecie nadal pełno jest nietolerancji i nienawiści. Dlatego uważam, że jeśli jest to pokazane w dobry sposób, to tego wątku nigdy za wiele.

Adam Silvera  włączył do książki także element science - fiction. W powieści pojawia się bowiem Instytut Leteo, który zajmuje się wymazywaniem ludzkich wspomnień. Autor zrobił to jednak tak umiejętnie, że nie mamy wrażenia takiego typowego si - fi, które jest wyraźnie oderwane od rzeczywistości.

Na pewno przeczytam tę historię jeszcze raz (a znając życie, to pewnie nawet i więcej razy), ponieważ czytałam ją częściowo w trasie i nie miałam możliwości całkowicie skupić się na treści. Po za tym tak bardzo chciałam dowiedzieć się, jak się to skończy, że momentami nie czytałam na tyle uważnie, na ile powinnam.

Ciężko mi uświadomić Wam, jak bardzo wartościowa jest to książka i jednocześnie uniknąć spoilerów. Dlatego musicie mi uwierzyć, że zwłaszcza to, co dzieje się w drugiej części książki jest po prostu ciosem prosto w serce, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. 



środa, 8 sierpnia 2018

Tablet graficzny - co, gdzie i jak?

Jakiś czas temu opublikowałam post o tym, czy warto kupić tablet graficzny. Obiecałam Wam wtedy kontynuację, w której skupię się już raczej na obsłudze tableta. Jeśli jesteście zainteresowani tym tematem, to zapraszam do czytania.


Jaki program wybrać?

Programów graficznych jest bardzo, bardzo dużo. Większość tych "lepszych" jest płatna, ale prawda jest taka, że jeśli jesteście amatorami, to wystarczy Wam mniej zaawansowany. Ja testowałam na razie dwa - popularnego konkurenta Photoshopa, czyli GIMP - a, oraz polecany przez wielu grafików amatorów program o nazwie Krita. Wydaje mi się, że to w drugim z wymienionych programów pracuje mi się wygodniej, ale może to po prostu kwestia tego, że już się do niego przyzwyczaiłam. Chociaż nie powiem, zdarza mi się nagle napisać do mojej znajomej "Maja, ratuj! Jak zrobić...w Kricie, bo mi nie działa". Minusem tego programu jest też to, że jeśli dobrze się orientuję, to nie ma polskiej wersji.

Jak zacząć rysować?

No dobra, a więc macie już kupiony tablet, zainstalowaliście program, ale co dalej? Dalej po prostu trzeba zacząć. Na początek polecam obejrzeć kilka filmików, w których ktoś rysuje w programie graficznym. Dzięki temu trochę oswoicie się z tym, jak wygląda taka praca. Pamiętajcie tylko, że często youtuberzy pokazują cały proces w przyspieszonym tempie, a praca z 15 - minutowego filmiku była tworzona nawet kilka godzin. Kiedy już zobaczycie kilka wideo, to czas zacząć właściwą pracę. Na początku polecam wybrać sobie coś co po prostu przerysujecie. Najlepiej aby nie było zbyt skomplikowane i było to coś, co zazwyczaj rysujecie na papierze. Nie porywajcie się od razu na skomplikowane motywy, bo tylko się zniechęcicie. Za "poważniejsze" prace radzę zabrać się dopiero, kiedy już mniej - więcej rozpracujecie zarówno tablet jak i program.

Co jeszcze można robić z tabletem?

Rysowanie to nie jedyna funkcja tabletu graficznego. Może on być bardzo pomocny przy obróbce zdjęć i tworzeniu fotomontaży. Praca na nim jest po prostu wygodniejsza, w szczególności, kiedy robimy coś wymagającego precyzji. Ja swojego tabletu używam także zamiast...myszki. Korzystam z niego  na tyle często, że ciągłe podłączanie go i odłączanie od laptopa było uciążliwe. Natomiast gdy miałam podłączoną zarówno myszkę jak i tablet, to ich kable nieraz się plątały i jakoś strasznie mnie to irytowało. Dlatego odłączyłam myszkę na stałe i zamiast niej używam tabletu - sprawdza się w tej funkcji bez większych zastrzeżeń.

Mam nadzieję, że rozwiałam chociaż część Waszych wątpliwości. W najbliższym czasie pojawi się też wpis z moimi pracami wykonanymi właśnie na tablecie, ponieważ ostatnio trochę się ich uzbierało. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania to śmiało piszcie w komentarzach. 


piątek, 3 sierpnia 2018

Początek przygody z Poirotem - recenzja zbiorowa

Jakiś czas temu na blogu pojawiła się recenzja książki pt."Kot wśród gołębi". W czasie pisania tamtego wpisu zorientowałam się, że jest cała seria kryminałów autorstwa A. Christie, która poświęcona jest zagadkom rozwiązywanym przez Poirota. Dotychczas udało mi się przeczytać 5 z bodajże 40 tomów. Z racji tego, że jest ich tak dużo, to nie będę pisała pełnych recenzji wszystkich tych pozycji. Uznałam więc, że niektóre będą pojawiały się w pełnej wersji, a niektóre (tak jak te w dzisiejszym poście) będą w postaci zbiorowych recenzji, gdzie będę pisała krótkie opinie na temat od 3 do 5 książek.


"Tajemnicza historia w Styles" (tom 1)


Zarys fabuły: Klimat starej angielskiej posiadłości, rodzinne niesnaski i skandale, spalony testament i wiele mylnych tropów. Kto z domowników miał motyw, by otruć właścicielkę rezydencji Styles Court? Czy zbrodnię popełniono z namiętności, czy z chciwości? Herkules Poirot oraz jego przyjaciel kapitan Hastings  próbują rozwikłać tajemniczą sprawę śmierci starszej pani.

"-Lubię dobre kryminały - wtrąciła nagle panna Howard. - Ale przeważnie to brednie. Sprawca ujawnia się w ostatnim rozdziale. Wszyscy są ślepi. Co innego prawdziwa zbrodnia. Wtedy od razu wiadomo.
- Bardzo wielu zbrodni nie wykryto - zaoponowałem.
- Nie mówię o policji. Chodzi mi o osoby zainteresowane, krewnych. Tych niepodobna oszukać. I tak będą wiedzieli."

Moja opinia: "Tajemnicza historia w Styles" to pierwszy tom z serii opowiadającej zagadki rozwiązywane przez poważnego konkurenta Sherlocka Holmesa w kategorii najlepszych detektywów wszechczasów. Mimo to Agata Christie o samego początku trzyma poziom i nie mam tej książce nic do zarzucenia, mimo, że część kolejnych tomów podobała mi się bardziej. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, a język jakim posługuje się autorka także zasługuje na pochwałę.

"Zabójstwo Rogera Ackroyda" (tom 4)

Zarys fabuły: Atmosfera w King’s Abbot jest daleka od sielanki. Plotki, samobójstwo, śmierć tytułowego Rogera Ackroyda... Herkules Poirot podejmuje grę z wyjątkowo perfidnym mordercą. Jego asystentem zostaje doktor Sheppard – miejscowy lekarz, który świetnie zna tajemnice niewielkiej społeczności.

Jednakże słowa mają to do siebie, że odpowiednio dobrane mogą przysłonić ohydę nagich faktów.

Moja opinia: To jedna z moich ulubionych książek z tej serii, jakie dotychczas przeczytałam. Zakończenie po prostu powaliło mnie na kolana, bo nadaje całej tej historii zupełnie innego wymiaru i nagle orientujemy się, z jak nietypowej perspektywy mieliśmy okazję poznawać całą historię. Rozwiązanie jest jeszcze bardziej nieoczywiste niż zwykle, a całość napisana w taki sposób, abyśmy do ostatniej chwili nie podejrzewali prawdziwego zabójcy. Zawsze staram się w czasie poznawania książki samodzielnie rozwikłać sprawę, ale w tym wypadku nie byłam nawet blisko poprawnego rozwiązania.

"Czarna kawa" (tom 7)

Zarys fabuły: Tym razem przeciwnikiem Herkulesa Poirota jest złodziej, który wykradł wzór groźnego materiału wybuchowego. Jego wynalazca, sir Claud Amory, zostaje otruty w swojej rezydencji, a ujawnienie rodzinnych sekretów grozi skandalem. Czy rzeczywiście kobiety częściej używają trucizny, a mordercy są zbyt pewni siebie? I co wspólnego ma praca pokojówki z pracą detektywa? O tym przekona nas niezawodny Poirot.

"Symetria jest wszystkim. Wszędzie, a zwłaszcza w szarych komórkach, powinien panować ład i porządek."

Moja opinia: Cała akcja rozgrywa się praktycznie na terenie jednej z posiadłości, a mimo to dzieje się bardzo dużo rzeczy. Znów pojawia się Hastings, którego w "Zabójstwie Rogera Ackroyda" trochę mi brakowało. Rozbawia on czytelników, a do tego w nieświadomy sposób pomaga ekscentrycznemy Belgowi w rozwikłaniu sprawy. Zakończenie znów jest nieoczywiste, jak w przypadku chyba wszystkich książek Christie, ale nie aż tak zaskakujące jak we wspomnianej wcześniej pozycji. Mimo to bardzo ją polubiłam i nie mam za bardzo czego się uczepić.

Wiem, że nie czytam tej serii dokładnie po kolei (chociaż staram się nie skakać aż tak bardzo), ale wynika to z tego, że mam te książki w różnej formie - zarówno papierowej jak i audiobooki. Niedługo pojawi się także pełna recenzja powieści "Zagadka Błękitnego Ekspresu", która również należy do cyklu o Herkulesie Poirot.