niedziela, 29 lipca 2018

Akryle czy akwarele? Jakie farby wybrać?

Na rynku dostępnych jest obecnie bardzo dużo rodzajów farb i ich odmian. Jednak najpopularniejsza są 3 rodzaje: farby akrylowe, akwarelowe i olejne. Tych ostatnich nigdy nie miałam okazji testować, a po za tym jest to technika, z którą jest naprawdę sporo zachodu. Dlatego w dzisiejszym poście postanowiłam zupełnie je pominąć i skupić się na dwóch pozostałych rodzajach.


Farby akrylowe

Farby akrylowe często uważane jest za tańszą alternatywę farb olejnych. Najczęściej mają konsystencję zawiesiny i sprzedawane są w tubkach lub słoikach. Są oczywiście również inne odmiany tych farb, ale ja chciałabym się skupić na tych najbardziej standardowych.

Dużą zaletą farb akrylowych jest ich krycie. Możemy wykonać np. ciemne tło, a na nim domalować jasne elementy. Da się nałożyć bardzo dużą ilość warstw, dzięki czemu łatwiej nanieść na pracę ewentualne poprawki. Kolejną zaletą farb jest to, że w przeciwieństwie do farb akwarelowych (szczególnie tych w kostkach) nie musimy używać wody, a co za tym idzie, możemy użyć papieru o odrobinę mniejszej gramaturze.

Farby akwarelowe

Farby akwarelowe dostępne są w kostkach lub w tubkach. TUTAJ macie wpis, w którym nieco dokładniej opisałam oba rodzaje. Przy okazji znajdziecie w nim kilka porad jak nimi malować.

Moim zdaniem największą wadą i zaletą jednocześnie akwareli jest to, że nie mamy stu procentowej kontroli nad efektem jaki uzyskamy. Dzięki temu nasze prace są niepowtarzalne i nawet my sami nie będziemy w stanie stworzyć identycznego obrazu. Kolory farb akwarelowych są też zazwyczaj dużo delikatniejsze niż akryli. Do korzystania z nich potrzebujemy jednak wody oraz papieru o dość dużej gramaturze (ja polecam taki o gramaturze co najmniej 250).



Jakie farby wybrać? 

Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Wydaje mi się, że jest kilka sposobów na wybranie rodzaju farb, który powinniście kupić. Możecie spróbować kupić tańsze zestawy z mniejszą ilością kolorów i po prostu z niższej półki i sprawdzić, która technika będzie Wam bardziej pasowała. Jeśli jednak nie chcecie tego robić, albo zwyczajnie nie możecie sobie na to pozwolić, to uważam, że najlepiej jeśli pooglądacie sobie różne prace wykonane poszczególnymi rodzajami farb i zobaczycie, które bardziej Wam się podobają.Nie zapomnijcie także o zakupie takich akcesoriów jak odpowiednie pędzle (dla każdego z tych rodzajów farb najlepsze będą inne) oraz palety, no i podłoża, na jakim będziecie tworzyć.

wtorek, 24 lipca 2018

Tea Book TAG

Mam dla Was zaplanowanych dość sporo recenzji, ale ostatnio kilka już się pojawiło, a nie chcę Was nimi zanudzać. Zauważyłam, że dawno nie było tutaj TAG - u, bo wszystkie moje znajome blogerki też dawno ich nie robiły, więc i nominacje jakoś ucichły. Postanowiłam więc nie czekać na kolejną i po prostu lecimy z pytaniami...



1. Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk
  Wydaje mi się, że do klasyków można zaliczyć twórczość L.M.Montgomery,  więc z pewnością będzie to cała seria o Ani, a także "Błękitny Zamek", który również uwielbiam. Czytałam także inne powieści tej autorki, ale żadna nie przebiła tych, które wymieniłam przed chwilą.

2. Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam
Dlaczego moją ukochaną zieloną herbatą przedstawiają w tym TAG - u jako coś nudnego? Co z jego autorem jest nie tak? A jeśli chodzi o książkę, to ja generalnie nie zasypiam przy czytaniu, a na pewno nie z powodu książki. No chyba, że jest to podręcznik do geografii...czy to się liczy? 


3. Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają
W każdym moim TAG - u muszą pojawić się "Papierowe miasta" Johna Greena. Tam cała grupa przyjaciół jedzie przez pół kraju w poszukiwaniu Margo, więc moim zdaniem ta powieść jak najbardziej pasuje do tego pytania.

4. Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi
"Magia kasztana". Książka polskiej autorki, mało kto ją kojarzy, a jest jedną z moich ulubionych książek. Nie ma w niej nic niezwykłego, ale mimo to jest mi jakoś szczególnie bliska i chciałabym, żeby trochę więcej ludzi ją przeczytało.
 
5. Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna
Ja pamiętam, że była taka książka i ją recenzowałam. Dajcie mi chwilę, to spróbuję sobie przypomnieć... (trzy godziny później) A, już chyba wiem! "Dziewczyna o kruchym sercu". Swego czasu zajmowała dość wysokie miejsca w rankingach Lubimy Czytać, a ja uważam ją za przeciętną. 

6. Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła

Na pewno znajdzie się niejedna taka książka, ale jak na złość ciężko mi przypomnieć sobie ich tytuły. Z ostatnio czytanych pozycji będzie to chyba "Kot wśród gołębi", o czym pisałam Wam też w recenzji, więc jeśli kogoś interesuje moja dokładniejsza opinia to zapraszam!





7. Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała
Na pewno były to wszelkiego rodzaju baśnie, które po prostu uwielbiałam, i które do dzisiaj bardzo lubię. Pamiętam też, że miałam taki strasznie fajny audiobook, gdzie była "Królewna na ziarnku grochu" i "Słowik". Przesłuchałam go chyba z milion razy. Zresztą audiobooki "na dobranoc" słucham do dziś :D

8. Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka
W swoim życiu czytałam naprawdę masę lekkich książek, więc bardzo ciężko będzie wybrać mi tylko jedną. Zależy też, co dla kogo jest lekką książką. I dlatego nie mam raczej takiej swojej ulubionej. Myślę jednak, że do tego punktu idealnie pasować będzie "Fangirl" i "Dziewczyna, która czytała w metrze". Ale to tylko krople w morzu fajnych, lekkich książek, które czytałam.

9.Ice tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach
Nie czytałam chyba nigdy żadnego horroru, a thrillery dopiero zaczynam poznawać i jedynym, który czytałam była "Margo" i chyba przy niej musimy pozostać, ale na pewno w najbliższym czasie to się zmieni, bo coraz częściej czytam kryminały i thrillery.

10. Rozlana herbata, czyli kogo taguję
Ja nie zostałam przez nikogo otagowana, dlatego też nie wymienię konkretnych osóbek, ale jeśli to czytacie, to jak najbardziej możecie ten TAG zrobić. Jeśli się na to zdecydujecie, to zostawcie mi link w komentarzu, a ja chętnie zajrzę. 


Na dzisiaj to już wszystko, wydaje mi się, że w kolejnych miesiącach pojawi się jeszcze jakiś TAG, albo nawet kilka, bo jest to forma, którą lubię pisać, a Wy chyba lubicie ją czytać (jeden z TAG-ów jest jednym z najpopularniejszych wpisów na moim blogu) i w dodatku nie wymaga ona wielkiego przygotowania  z mojej strony, dzięki czemu jestem w stanie je publikować nawet gdy mam sporo innych spraw na głowie. 

piątek, 20 lipca 2018

"Kasacja" - recenzja

Jakiś czas temu zamawiając w księgarni internetowej kilka książek, które od dłuższego czasu chciałam przeczytać, postanowiłam (jak chyba większość książkoholików) zerknąć co jeszcze ciekawego tam jest. Znalazłam mnóstwo książek, ale większość musiałam sobie odpuścić, ponieważ nie zostałam jeszcze milionerką. Jeszcze. W każdym razie między tymi pozycjami znalazłam powieść jednego z najpopularniejszych polskich pisarzy - Remigiusza Mroza. Nie wiedziałam zbyt wiele o jego twórczości, ale sporo osób bardzo ją chwaliło, a książka kosztowała niecałe 10zł. Długo się nie wahałam.


Autor: R. Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Syn znanego biznesmena zostaje znaleziony w mieszkaniu w raz z dwoma ciałami. Sprawa wydaje się prosta - jest zabójcą. Ale czy tak jest naprawdę? Nie przyznaje się do winy, ale też nie zaprzecza, że jest mordercą.

Sprawą zajmuje się mecenas Joanna Chyłka, a pomaga jej młody aplikant Kordian Oryński. To właśnie z jego perspektywy poznajemy większość wydarzeń. Możemy poznać działanie znanej warszawskiej kancelarii, w której panują dość specyficzne zasady. Po za tym będziemy mieli okazję się przekonać, ile sprytu wymaga przesłuchanie świadków. Zostaniemy świadkami rozkopania grobu i poznamy przebieg rozprawy sądowej.

Pozwólcie, że zanim przedstawię Wam moją opinię o tej książce, to wrócę na moment do wspomnianej wcześniej Chyłki. Nie Asi ani Joanny, po prostu Chyłki. Jest postacią tak nietuzinkową, że nie darowałabym sobie, gdybym czegoś więcej o niej nie napisała. Zacznijmy od tego, że do 12:00 pracuje i bezwzględnie nie wolno jej przeszkadzać. Potem już tylko pozoruje pracę tzn. odbywa rozmowy z klientami, rozprawy i negocjacje. Ale do 12 (cytuję) zapiernicza jak wół. Po za tym ma bardzo specyficzne poczucie humoru, takie hm...szorstkie. Nie wiem, czy takie określenie w ogóle istnieje, więc może zamiast próbować Wam to określić, po prostu przytoczę fragment książki...

" (...) Mimo to wchodzili teraz do jej mieszkania.
-Ciekawi mnie, ilu facetów oprócz mnie widziało to miejsce - odezwała się Oryński.
-Niewielu. Większość swoich ofiar załatwiam poza domem" 
Mówiąc wprost - ma niesłychany tupet, (dość często) bywa bezczelna i bezwzględna, ale trzeba jej przyznać, że ma niebywałą klasę. Mogłabym stworzyć cały post zatytułowany "za co uwielbiam J. Chyłkę". Serio. Ale chyba nie chcielibyście tego czytać. A może jednak?

Książka klasyfikowana jest jako thriller prawniczy, choć moim zdaniem jest to bardziej kryminał (ale możliwe, że się nie znam). Do tego napisany naprawdę dobrym językiem. Nie brakuje tam szorstkiego humoru i ...wulgaryzmów. Zarówno za sprawą Chyłki, Oryńskiego jak i wielu innych bohaterów. Dlatego jeśli jest to coś, co bardzo Was irytuje, to odradzam sięganie po "Kasację". Części osób z pewnością nie spodoba się to, że w moim wieku czytam powieść z taką ilością wulgarnych słów. Doszłam jednak do wniosku, że podobną ich ilość (o ile nie więcej) usłyszę spędzając trochę czasu w szkole. A tego nikt mi nie zabrania. Ale to akurat temat na osobny post, który pewnie niebawem się pojawi.

Podsumowując - "Kasacja" to świetna, intrygująca powieść dla osób o dość mocnych nerwach. Nie bez powodu została bestsellerem. Jeśli pokochacie ją tak jak ja, to mam dla Was dobrą wiadomość - to tylko pierwszy tom z całej serii o Chyłce i Oryńskim. Za pozostałe części planuję się zabrać i na pewno dam Wam znać, czy okażą się równie dobre.

niedziela, 15 lipca 2018

"Twój Simon" - recenzja filmu

Zarówno książka jak i film pt. "Twój Simon" zawładnęły ostatnio internetem. No dobra, może trochę przesadziłam, ale pojawiał się on na większości blogów i książkowych instagramów. Chociaż zazwyczaj najpierw czytam książkę, a potem oglądam film, to w tym wypadku zrobiłam wyjątek i obejrzałam już film, mimo, że książka jeszcze nie wpadła mi w ręce.


Głównym bohaterem jest tytułowy Simon, który jest ... gejem. Nie powiedział jednak o tym jeszcze nikomu i cały czas ukrywa ten fakt przed swoimi najbliższymi. Pierwszą osobą, która się o tym dowiaduje jest poznany przez internet tajemniczy Blue, który także jest homoseksualistą. Stopniowo ich znajomość zaczyna się rozwijać. Wśród przyjaciół Simona pojawiają się jednak coraz częstsze spięcia i z każdym dniem układa im się coraz gorzej.

Film niesie prosty, ale piękny i ważny przekaz - każdy zasługuje na swoją własną, wielką miłość. Niezależnie od płci, wieku, pochodzenia, koloru skóry czy właśnie orientacji seksualnej. Bo w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy takie samo prawo do tego, aby być szczęśliwym.

Historia pokazuje nam także, jak trudno jest być "innym". Simon jest przykładem na to, że boimy się wyśmiania, krytyki i tego, że nasi bliscy nas opuszczą. Nie chcemy pokazać jacy naprawdę jesteśmy w obawie przed odrzuceniem. Uświadamia nam też, jak ważne jest wsparcie i zrozumienie ze strony przyjaciół i rodziny.

Po za tym film jest po prostu historią miłosną. W końcu gdyby na miejscu Blue była dziewczyna, to wszystko byłoby jak w większości tego typu filmów czy książek. Ale taka drobna różnica, jak płeć zmienia wszystko.

Film ma bardzo optymistyczne zakończenie, sprawiające, że człowiek wierzy w lepszy świat. W lepszy świat, w którym króluje tolerancja.Pozwala nam również uwierzyć w to, że warto próbować nawet jeśli zaczynamy tracić nadzieję.

Jeśli chodzi o realizację filmu, to nie mogę się do niczego przyczepić. Trochę dziwnie było patrzeć na Katherine Langford, którą znamy z "13 powodów", ale po jakimś czasie do tego przywykłam i nie zwracałam już na to uwagi. Co do gry pozostałych aktorów, to ciężko mi to ocenić, bo zupełnie się na tym nie znam, ale nie zauważyłam w niej nic złego. 

 Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać o tym filmie, ale na samą myśl o nim robi mi się ciepło na sercu. Na pewno niejednokrotnie wrócę do tej historii i obejrzę ten film jeszcze nie raz. Mam w planach także przeczytanie książki, żeby móc sobie ją z nim porównać (chociaż recenzji raczej nie będzie).

Jeśli nie macie nic przeciwko wątków o tematyce homoseksualizmu, to bardzo gorąco zachęcam Was do poświęcenia tych niespełna dwóch godzin i poznania losów Simona. Uwierzcie mi - nie będzie to zmarnowany czas.


wtorek, 10 lipca 2018

"Anatomia obcości" - recenzja

Większość osób z wycieczek szkolnych przywozi sobie różne drobiazgi np. magnesy, notesiki itp. A co ja przywożę? Książki. "Anatomię obcości" przywiozłam sobie z księgarni Tak Czytam we Wrocławiu. Liczyłam na przyjemną, lekką lekturę, ale niestety książka nie spełniła moich i tak niewygórowanych oczekiwań.



Autor: A. Portes
Wydawnictwo: YA!

Główną bohaterką jest Anika - półrumunka, dziewczyna nr. 3 w szkolnej hierarchii. Ojciec dziewczyny na co dzień zajmuje się swoimi sprawami i podróżuje załatwiając interesy. Dlatego dziewczyna mieszka z matką, rodzeństwem i ojczymem. Wiedzie dość normalne życie, ma dobre oceny i pracę. W jej życiu pojawia się jednak dwóch chłopaków. Pierwszym z nich jest Logan - uważany za szkolnego nieudacznika wraca przystojniejszy i bardziej tajemniczy niż kiedykolwiek wcześniej. Związanie się z nim wiąże się jednak z utratą pozycji i narażeniem się na gniew Becky - najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Z drugiej strony jest Jared, uważany za niegrzecznego chłopaka, obiekt westchnień wszystkich dziewczyn. Którego z nich wybierze Anika?

Sięgając po tę książkę liczyłam na zwykłą, lekką, nieco schematyczną młodzieżówkę. Kupiłam ją pod wpływem impulsu, uznając, że najwyżej nie okaże się ósmym cudem świata, ale będzie fajna na letnie popołudnie. Niestety się przeliczyłam.

Nie wiem, dla kogo jest ta książka. Bohaterka ma 15 - 16 lat. Biorąc pod uwagę to, że lubimy czytać o osobach nieco od nas starszych, albo w podobnym wieku, to pomyślałabym, że jest to książka dla 13 - latek. Ale kiedy ogarnęłam, jak dużo wulgarnych słów w niej jest (i to tak hm...szczeniacko wulgarnych) i jak często ktoś z niewiadomych powodów się z kimś przespał (ludzie, oni mają po 15 lat!, niektórzy może odrobinkę więcej) to uznałam, że gdybym miała młodszą o kilka lat siostrę, to nie wiem, czy chciałabym, żeby to czytała.

Wiem, że część moich znajomych uważa, że ta książka jest ok, ale ja jestem zdecydowanie na nie. Jest dużo książek milion razy bardziej wartych uwagi.

czwartek, 5 lipca 2018

Podsumowanie pierwszej połowy roku 2018

Pierwsza połowa roku 2018 już za nami! Najchętniej pomarudziłabym trochę, że nie wiem, kiedy to zleciało, ale robię to praktycznie przy każdym podsumowaniu, więc nie będę Was zanudzać i przejdę po prostu do tego, co się działo.


Książkowo

 W czasie pierwszej połowy roku udało mi się przeczytać równo 30 książek, co dało mi nieco ponad 70cm w wyzwaniu "przeczytam tyle ile mam wzrostu", a były to:

1. "ABBA. Fenomen i legenda" - kupiona na wycieczce szkolnej
2."Dziewczyna o kruchym sercu"
3. "Margo"
 4. "Folwark zwierzęcy"
5."Ogniem i mieczem" Tom I
6."Ogniem i mieczem" Tom II
7."Folwark zwierzęcy" (tak, czytałam to drugi raz, ponieważ była to lektura konkursowa i musiałam ją dobrze znać)
8. "Listy do utraconej"
9. "Światło"
10. "Harry Potter i Zakon feniksa"
11. "Harry Potter i Książę Półkrwi"
12."Cudowny chłopak"
13. "Stowarzyszenie umarłych poetów"
14. "Maybe someday" 
15. "Harry Potter i Insygnia Śmierci"
16. "Miłość, która przełamała świat"
17. "Małe kobietki"
18. "Lekcje rysunku"
19. "Magia kasztana"
20. "Dziewczyna, która czytała w metrze"
21. "Piratika"
22. "Pędzę jak dziki tapir"
23. "Żółwie aż do końca"
24. "Kot wśród gołębi"
25. "Piratika" - cz.2
26. "Kamienie na szaniec"
27."Kasacja" (recenzja wkrótce)
28."Anatomia obcości" (recenzja wkrótce)
29. "Księżniczka"
30. "Ania z Zielonego Wzgórza"

Nie jest to bardzo powalający wynik, ale jestem w miarę zadowolona, tym bardziej, że wakacje dopiero się zaczęły, a to oznacza więcej wolnego czasu. Wątpię, aby udało mi się dobić do 100 książek, jak to sobie na początku roku zamarzyłam, ale 52 będzie na pewno, a jedna książka na tydzień to nie taki zły rezultat.

 

Artystycznie

W ciągu ostatnich 6 miesięcy miałam lepsze i gorsze momenty i w sumie nie rysowałam jakoś bardzo dużo. Trochę mnie to martwi, bo wiem, że kiedyś tworzyłam więcej. Nie bez znaczenia jest jednak fakt, że zajęłam się grafiką komputerową, która o dziwo przypadła mi do gustu. W wakacje planuję jednak wrócić trochę do standardowych technik i w końcu dokończyć "zaległe" prace.


Blog

Na blogu pojawiło się 27 postów, czyli odrobinę ponad jeden post na tydzień. Miałam nadzieję, że będzie lepiej, ale nie uważam tego za jakąś porażkę. Jeden post na tydzień to takie moje minimum, a wynik jest odrobinę lepszy (wpisy wg moich dokładnych obliczeń były co 6 dni i kilka godzin).

Były także pierwsze urodziny bloga. Jestem tutaj już ponad rok i ani razu nie pożałowałam decyzji o założeniu tego bloga. Poznałam dzięki temu wiele świetnych osóbek i mogłam odciąć się trochę od szkolnej rzeczywistości.

Instagram

 Na mój Instagram, który także ma już ponad rok zawitało w tym roku prawie 40 zdjęć. W sumie jest ich tam już 71. Poniżej kilka moich ulubionych...



Prywatnie

Wydarzyło się sporo rzeczy zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Stale się ze sobą przeplatały sprawiając, że miałam naprawdę różne okresy, zarówno te kiedy miałam dosyć, jak i takie, kiedy wszystko szło po mojej myśli. W każdym razie na pewno będę miała co wspominać.

Podsumowanie

Chyba spodziewałam się, że pierwsza część 2018 roku będzie nieco bardziej pozytywna. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że tak będzie. Ale co się stało to się nie odstanie, więc mam nadzieję, że druga połowa będzie tylko lepsza.