niedziela, 24 listopada 2019

Wielki reread#1: Papierowe miasta, Fangirl, Promyczek

Niejednokrotnie już Wam wspominałam, że bardzo lubię wracać do książek, a ukochane pozycje przeczytałam co najmniej kilka razy. Niedawno postanowiłam zrobić taki większy reread i wrócić do wielu książek, który czytałam już dłuższy czas temu i sprawdzić, czy moje zdanie na ich temat się zmieniło, czy nie. Dlatego właśnie powstała seria "wielki reread". Nie wiem jeszcze ile części się pojawi, ale myślę, że na razie 2 lub 3,a później zobaczymy.




Jeśli jesteście ze mną dłużej, to wiecie, że ja generalnie twórczość Johna Greena bardzo, bardzo lubię. A przynajmniej tak kiedyś było. Niedawno postanowiłam sprawdzić, czy "Papierowe miasta", które długo uważałam za jedną z moich ulubionych książek nadal tak bardzo mi się podobają? Odpowiedź brzmi...tak! Mimo, że czytałam tę pozycję już chyba trzeci raz, to nadal dobrze się przy niej bawiłam i wciąż uważam ją za jedną z najlepszych młodzieżówek.




Tej książki nie byłoby w tym poście, gdyby nie KTK, ponieważ nigdy nie miałam własnego egzemplarza, chociaż czytałam tę książkę mniej więcej 2 lata temu. Ale na targach na stoisku wydawnictwa Otwartego można było kupić świąteczne wydanie za 5zł, więc nie mogłam się oprzeć pokusie. I nie żałuję tego zakupu. Chociaż w recenzji sprzed jakiś dwóch lat napisałam, że raczej już do tej książki nie wrócę. I faktycznie zgadzam się z tym, co wtedy pisałam, że książka nie zawiera raczej głębszego przekazu ani żadnego większego "wow". Jest dość mocno słodka, ale chyba co jakiś czas potrzebuję po prostu czegoś takiego.


Po spotkaniu z Kim Holden jakoś wzięło mnie na powrót do tej historii. Mimo tego, że wiedziałam jak się skończy i że to zakończenie złamie mi serce, to chyba spodobała mi się nawet bardziej niż za pierwszym razem, gdy ją czytałam. Porusza bardzo wiele trudnych tematów, takich jak choroba, alkoholizm czy nawet aborcja. Ale przede wszystkim uczy korzystania z życia, bo nie wiemy ile jeszcze nam go pozostało. Nie jest to powieść bez wad, ale na pewno warto po nią sięgnąć.

Dajcie znać w komentarzach, do jakich książek chętnie wracacie i czy podoba Wam się taki pomysł na serię. Napiszcie też czy czytaliście którąś z opisanych dzisiaj przeze mnie pozycji.

wtorek, 19 listopada 2019

5 komedii na poprawę humoru

Mamy jesień, na zewnątrz coraz zimniej i ciemniej. Często wiąże się to też z coraz gorszym humorem, dlatego dzisiaj przygotowałam dla Was listę 5 komedii, które na pewno Wam go poprawią.



Mamma mia

Jeden z moich ulubionych filmów. Oglądałam go tyle razy, że jestem w stanie praktycznie cytować niektóre dialogi. No i w dodatku to jest musical i to ułożony do piosenek zespołu ABBA, który dzięki niemu pokochałam. I do tego jeszcze Meryl Streep, która mogłaby zagrać drzewo, a i tak byłaby to rola warta Oscara. Niedawno, bo bodajże rok temu wyszła druga część, ale ja zdecydowanie wolę pierwszą (jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, to wpadajcie TU)

Jestem taka piękna

Oglądałam tę produkcję w oryginale, ale jestem praktycznie pewna, że polska wersja jest równie świetna. Amy Schumer jest po prostu zabójcza. Nie dość, że film jest naprawdę zabawny, to jeszcze niesie piękne przesłanie dotyczące akceptacji siebie. Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej, to stworzyłam o nim osobny wpis, wystarczy, że klikniecie TUTAJ.

Legalna blondynka

Wydaje mi się, że to jest swego rodzaju klasyka. Oglądałam ją chyba z milion razy. Kiedyś nawet śmiałam się, że jeśli Legalna blondynka i czekolada nie są w stanie poprawić mi humoru, to chyba nic nie jest w stanie tego zrobić. Czy jest tu ktoś kto jeszcze nie zna losów Elle?

Jak romantycznie!

Nie wpadłabym na to, że można zrobić komedię romantyczną o komedii romantycznej, ale ten film udowadnia, że można i w dodatku można zrobić to dobrze. Świetny pomysł, niezła realizacja i jedyna w swoim rodzaju Rebel Wilson w roli głównej. Czego chcieć więcej?

27 sukienek

Długo zastanawiałam się jaki film dodać do tej listy, bo pierwsze trzy były bardzo oczywistym wyborem, natomiast później zaczął się problem, ponieważ obejrzałam w swoim życiu masę komedii. Ostatecznie wybrałam 27 sukienek, bo w końcu kto nie lubi ślubów i wiecznej druhny? A tak poważnie to po prostu nie można się nie uśmiechnąć oglądając ten film, a o to w końcu chodzi w komediach.

Dajcie znać w komentarzach jakie są Wasze ulubione komedie, to może uda mi się znaleźć jakąś nową perełkę?

środa, 13 listopada 2019

Niezwykły film o niezwykłych kobietach - "Ukryte działania"

Od jakiegoś czasu bardzo chętnie poznaję historie niezwykłych kobiet, szczególnie tych ze świata nauki. Dlatego kiedy dzięki Instagramowi dowiedziałam się o "Ukrytych działaniach", wiedziałam, że muszę ten film zobaczyć.


Reżyseria: Theodore Melfi
Rok produkcji: 2016


Film opowiada o trzech afroamerykankach, które pracują w NASA przy wysyłaniu przez USA pierwszej załogowej misji na orbitę Ziemi. Całość rozgrywa się mniej więcej na początku drugiej połowy XX wieku. Historia jest oparta na faktach, chociaż z tego co wiem, to wiele z nich zostało trochę zmienionych.

Poruszona jest także kwestia rasizmu, ponieważ główne bohaterki nie dość, że są kobietami, co w tamtym czasie już było utrudnieniem, to jeszcze mają inny kolor skóry. W tamtych czasach wiązało się to z oddzielnymi toaletami, miejscami w komunikacji miejskiej i brakiem możliwości korzystania z wielu rzeczy. Ale Katherine, Mary i Dorothy udowadniają, że płeć i kolor skóry nie mają żadnego znaczenia.

Geniusz nie zna rasy. Siła nie zna płci. Odwaga nie zna granic.

Nie brakuje również humorystycznego aspektu, który nadaje całej historii lekkości. Trójki głównych postaci też nie sposób nie polubić. Już pierwsza scena sprawia, że widz nie może się nie uśmiechnąć.

"Ukryte działania" dostały nawet nominacje do Oscara w trzech kategoriach, ale niestety nie otrzymało żadnej statuetki. Ale jeśli chodzi o mnie, to mogę go z całego serca polecić jeśli macie wolne dwie godziny i nie wiecie co z nimi zrobić. Ja pewni jeszcze kiedyś wrócę do tego filmu, bo zarówno scenariusz jak i realizacja są na naprawdę wysokim poziomie.

czwartek, 7 listopada 2019

Każdy sezon jest dobry na "Martwy sezon" - recenzja

Nie wiem, czy ktoś z Was pamięta moją recenzję książki "Trup na plaży i inne sekrety rodzinne", ale była ona bardzo pozytywna i gdy tylko usłyszałam, że będzie kolejna część, to wiedziałam, że musi wpaść w moje ręce. No i dzięki współpracy z wydawnictwem SQN do mnie wpadła i to razem z krówkami.


 Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo : SQN

Akcja rozgrywa się dosłownie kilka miesięcy po zakończeniu wydarzeń z pierwszego tomu. W Wielkiej Niedźwiedzicy zaczynają się kłopoty finansowe, ciocia Tamara ma wypadek i problemy sercowe, a rola Magdy jako znajdowaczki trupów chyba jeszcze się nie skończyła. A, zapomniałabym o Łowcach Duchów. Ale nie ma czegoś, z czym rodzina Garstków z Ustki by sobie nie poradziła...jednak czy na pewno?

Kocham tę serię w szczególności za dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest poczucie humoru. Nie raz i nie dwa parsknęłam śmiechem podczas czytania. Autorka co chwilę wtrąca jakiś zabawny dialog czy komentarz narratora. Mimo tego, że powieść porusza także poważniejsze tematy to i tak czytelnik co chwila się uśmiecha.

"- Nie powinno nas niepokoić, że zgłodniała w tej sytuacji?

- To chyba rodzinne, bo mnie też ssie - odszepnęła.
Czarek tylko się uśmiechnął. Dawno temu sądził, że stabilizacja będzie nudna. Ale odkrył, że wszystko zależy od tego, z kim miałby się ustabilizować"

Drugą z tych rzeczy jest natomiast piękny obraz rodziny. Rodziny, która się wspiera niezależnie od sytuacji i zawsze może na siebie liczyć. Piękno tej relacji jeszcze bardziej potęguje zestawienie z dość trudnym tematem, jakim jest przemoc w rodzinie. Oba wątki występowały już w pierwszej części, ale tutaj są chyba jeszcze wyraźniejsze.

Kolejną zaletą są świetnie wykreowane postacie. Każda z nich jest inna i na swój sposób oryginalna. Dzięki temu nie sposób się nudzić.

"-Masz taką minę, jakbyś zastanawiała się, kogo wepchnąć w tę zakrwawioną dziurę 

- Kazik zostawił po sobie sporo miejsca, nawet pan by się zmieścił"

Już dawno tak szybko nie przeczytałam żadnej książki. Chociaż wydaje mi się, że pierwszy tom był odrobinę lepszy. I mam nadzieję, że autorka stworzy kolejne tomy, bo wciąż niektóre wątki nie zostały w 100% rozwinięte. Jeśli tak się stanie, to bardzo chętnie je przeczytam. Mogę polecić Garstkę z Ustki w zasadzie każdemu, niezależnie od płci i wieku.