piątek, 30 sierpnia 2019

Podsumowanie wakacji i moje plany na nowy rok szkolny

Wakacje już praktycznie dobiegły końca, więc czas chyba zrobić małe podsumowanie i powiedzieć Wam trochę o moich planach na nowy rok szkolny. Wiem, że lubicie takie posty, więc mam nadzieję, że ten też Wam się spodoba. A żeby jeszcze bardziej umilić Wam czytanie, dodałam zdjęcia z wyjazdu do Chorwacji.


Wszystko, co dobre, szybko się kończy

Wakacje rozpoczęłam od dwutygodniowego wyjazdu. Tydzień spędziłam w Chorwacji, a kolejny w Austrii. Zdecydowanie bardziej podobał mi się ten pierwszy kraj, bo definitywnie wolę morze niż góry.

Miałam mnóstwo różnych planów, zresztą jak co roku. Nie wszystkie udało mi się do końca zrealizować, ale chyba nie jest tak źle. Przeczytałam 15 książek, więc wynik nie powala, ale też nie jest zły. Jestem dodatkowo zadowolona z tego, że jedna z nich była po angielsku ("To all the boys I loved before").  Rysowałam zdecydowanie mniej, niż bym chciała, ale jakoś nie umiałam się do tego zabrać, mimo tego, że obiecałam Wam kolekcję zakładek (a powstały tylko dwie. Ale mam nadzieję, że uda mi się ją jednak skończyć.

W każde wakacje obiecuję sobie, że tym razem będę więcej wychodziła ze znajomymi i w tym roku w końcu w miarę mi się to udało. Spotykałam się z przyjaciółką, chodziłyśmy na kort, byłam na dwóch spotkaniach z moją klasą i jakiś pojednyczych wyjściach z innymi osobami.

Trochę czasu poświęciłam na naukę. Głównie na matematykę, ponieważ jest to zdecydowanie mój ulubiony przedmiot i to z nią planuję związać swoją przyszłość. Oglądałam też trochę rzeczy po niemiecku, bo zdecydowanie chcę ten język poprawić.




Nowy rok szkolny = nowe wyzwania

W tym roku idę do nowej szkoły, więc jeszcze nie do końca wiem, co mnie czeka. Jestem generalnie dość podekscytowana i już od jakiegoś czasu trochę nie mogłam się doczekać września. Może to dziwne, ale chyba już potrzebuję powrotu do szkolnego rytmu, bo czuję, że się mocno rozleniwiłam i totalnie nie ogarniam ostatnio życia.

Jeszcze nie wiem jak to wszystko pogodzę, ale będę miała też niemało zajęć pozaszkolnych. Najprawdopodobniej dwa razy w tygodniu będę miała szkołę językową, do tego zaczynam treningi u nowego trenera (jeśli ktoś nie wie - gram w tenisa ziemnego) i chcę się zapisać na taniec towarzyski. A przy tym nie chcę zaniedbać Was i całej mojej działalności w internecie.  Niewątpliwie ten rok będzie dla mnie niemałym wyzwaniem, ale wierzę, że jeśli dobrze to wszystko zorganizuję, to uda mi się to wszystko połączyć i nie zwariować. Trzymajcie za mnie kciuki!

Jeśli chcecie być bardziej na bieżąco z tym, co się u mnie dzieje, to zapraszam Was na mojego bookstagrama oraz studygrama. Dajcie też znać w komentarzach jak Wam minęły wakacje!

niedziela, 25 sierpnia 2019

Dlaczego jestem feministką?

No właśnie,dlaczego? Przecież one zazwyczaj są brzydkie, grube i zaniedbane. No i najczęściej są samotnymi lesbijkami. A do tego nienawidzą mężczyzn i żądają niewiadomo czego, prawda? A i tak nie są w stanie wnieść tej lodówki na siódme piętro.

"Feministka to osoba, która wierz w siłę kobiet tak samo mocno, jak w siłę kogokolwiek innego"

Co to tak naprawę jest ten feminizm?


No właśnie, do RÓWNOUPRAWNIENIA. Nie do przejęcia kontroli nad światem i wymordowania większości mężczyzn. Feminizm, to taki dziwny pogląd, że kobieta też jest człowiekiem.  Często słysząc słowo "feministka" ludzie myślą o skrajnym feminizmie, feminazizmie, mizoandrii (czyli nienawiści do mężczyzn). Takie feministki są najczęściej pokazywane w mediach, są najgłośniejsze. I sprawiają, że ludzie mają w głowach zniekształcony obraz tego, czym naprawdę jest feminizm. A wiele kobiet boi się powiedzieć "jestem feministką".

Zawsze na drugim miejscu

Od starożytności kobiety były uważane za mniej ważne od mężczyzn. Ich rola sprowadzała się w zasadzie do sprzątania, gotowania i rodzenia dzieci. A jeśli w domu była służba, to głównie do tego ostatniego. I do spełniania zachcianek męża.

Bardzo niewiele mówi się, o roli płci żeńskiej w historii. Wiecie dlaczego większość odkryć i badań naukowych przypisywana jest mężczyznom? Po pierwsze dlatego, że kobiety miały mniej możliwości zdobywania wiedzy, a po drugie dlatego, że nawet jeśli należały do zespołu prowadzącego jakieś badania, to nie wpisywano ich nazwisk. Dlaczego? A, no tak, bo były kobietami.




Dlaczego kobiety wciąż mają gorzej? 

W końcu mamy już prawa wyborcze, możemy się uczyć i chodzić w spodniach, więc o co nam jeszcze chodzi? No, chociażby o to, że kobieta wykonująca ten sam zawód, na tym samym stanowisku, bardzo często dostaje za swoją pracę mniejsze wynagrodzenie niż osoba płci przeciwnej.
Badania pokazują, że tylko w sześciu krajach na świecie kobiety mają równe prawa pracy, jak mężczyźni. Polski wśród nich nie ma.

Na początku 2014 roku, siedmioletnia dziewczynka napisała otwarty list do firmy Lego. "Poszłam do sklepu i zobaczyłam klocki Lego w dwóch działach - różowym i niebieskim. Dziewczynki zajmowały się tylko siedzeniem w domu, chodzeniem na plażę i do sklepów, nie miały żadnej pracy, a chłopcy mieli różne przygody, ratowali ludzi i pływali z rekinami. Chcę, żebyście zrobili więcej ludzików Lego dla dziewczynek i pozwolili im się bawić i przeżywać przygody!"

A ile razy usłyszałyście seksistowskie żarty? I dlaczego chłopak z wieloma "podbojami" to playboy, a dziewczyna od razu jest puszczalska?  I dlaczego A może ktoś mi powie z jakiego powodu to za krótka spódniczka jest przyczyną gwałtu,a nie gwałciciel?

Po za tym, jesteśmy tylko małą częścią świata. W wielu miejscach na świecie kobiety wciąż nie mogą o sobie decydować. Muszą podporządkować się mężczyznom - najpierw ojcu i bratu, potem mężowi. Na Bliskim Wschodzie są zabijane w wyniku tzw. honorowych morderstw, czyli zabójstwa kobiety, która "zhańbiła" rodzinę np. poprzez swoje przypuszczalnie niedozwolone zachowania seksualne.Obliczono, że w 2016 roku w Indiach, kobieta była tam gwałcona średnio co 15 minut, a co ok.2 minuty padała ofiarą przestępstwa.

Co dla mnie oznacza bycie feministką?

Czy znaczy to, że nienawidzę wszystkiego, co nie posiada jajników? Oczywiście, że nie! Ja naprawdę lubię chłopaków. I będzie mi bardzo miło, jeśli przepuszczą mnie w drzwiach, ale mogę też sama sobie je otworzyć.

Feminizm to dla mnie wdzięczność za to, co kobiety już wywalczyły. To świadomość, że mam szczęście żyć w miejscu, gdzie mogę zdobywać wykształcenie i będę mogła głosować w wyborach.

Feminizm to dla mnie fakt, że mogę sama o sobie decydować. Mogę chodzić w spodniach i sama wybrać, co będę dzisiaj robić.

Feminizm, to dla mnie przeciwdziałanie szkodliwym, krzywdzącym stereotypom. Chociażby pisząc dzisiaj do Was te słowa.

Feminizm, to dla mnie bycie sobą. 


wtorek, 20 sierpnia 2019

Podróż dookoła świata Book TAG (ft. julabooks)

Wakacje niedługo dobiegają końca (tak, wiem jestem okropna, że o tym przypominam), ale dzisiaj chciałaby zaprosić Was na TAG "Podróż dookoła świata". Zresztą na podróżowanie jest zawsze dobra pora. Stworzyłam go razem z Julią i na jej blogu znajdziecie drugą część pytań wraz z naszymi odpowiedziami (blog Julki - KLIK).Wypowiedzi Julii będą wyróżnione pochyłą czcionką. No to zaczynamy...


1. Grecja, czyli książka od której wszystko się zaczęło

Nie pamiętam takiej jednej książki, bo czytałam wcześniej niż większość moich rówieśników. Obstawiam, że zaczęło się od jakiegoś elementarza. Po prostu zawsze mnie fascynowało to, że można przekazać i otrzymać wiadomość innym sposobem niż głosem.

Nauczyłam się czytać jeszcze zanim poszłam do szkoły, a wcześniej często ktoś mi czytał. Nie pamiętam jaka była pierwsza książka, którą sama przeczytałam. Ale pierwsza, którą wypożyczyłam ze szkolnej biblioteki była na pewno jedna z części Klubu Tiary. Czytać lubiłam zawsze i nikt mnie do tego nie zmuszał, dlatego nie było chyba jakiejś przełomowej pozycji, która spowodowałaby, że pokochałam czytanie.

2. Francja, czyli książka z cudownym wątkiem miłosnym

Uwielbiam wątek miłosny w ostatnio przeczytanym przeze mnie "Drugim biciu serca". Autorka super go rozwijała i zakończyła. Powstał też całkiem fajny trójkąt miłosny. Swoją drogą jeżeli nie czytaliście jeszcze tej książki, to bardzo Wam polecam, bo  jest przyjemną młodzieżówką, ale jednocześnie porusza ważny problem jakim jest transplantacja. Zakończenie jest przewidywalne- to prawda, ale i tak nie straciłam funu z jej czytania.

Jestem stereotypową dziewczyną i uwielbiam wątki miłosne w książkach i filmach. Ostatnio bardzo spodobało mi się "First last kiss". Uwielbiam też wątek Etty i Nicholasa w "Pasażerce" oraz nieco podobną historię Gwen i Gideona z Trylogii czasu.

3. Norwegia, czyli książka, która zmroziła ci krew w żyłach

Raczej nie czytam kryminałów czy thrillerów, a to one zazwyczaj mrożą krew w żyłach, ale o ile dobrze pamiętam to "Vicious" troszkę mi zmroziło tę krew w niektórych momentach. 

Jeśli jesteście ze mną dłużej, to za pewne wiecie, że kocham kryminały/thrillery. Najbardziej takie mrożące krew w żyłach z książek, które lubię są powieści Katarzyny Bondy np. "Sprawa Niny Frank", którą mam nawet podpisaną przez autorkę. Bardzo lubię też serię z mecenas Chyłką autorstwa Remigiusza Mroza.

4. Włochy, czyli książka idealna na wakacje

Zacznę od tego, że każdy może czytać co chce i dla jednej osoby idealną pozycją będzie gruba książka naukowa, bo w czasie roku szkolnego nie ma na nią czasu, a dla drugiej na lato najlepsza jest cieniutka książeczka niezbyt wymagająca uwagi. Ja preferuję tą drugą opcję i dlatego padło na "Love&Gelato". To szybka, przyjemna pozycja. A do tego akcja dzieje się we Włoszech, więc to idealny pomysł!

Tych pozycji jest tak wiele, że jakiś czas temu zrobiłam specjalny post z listą, gdzie wymieniłam przynajmniej część z nich. Dlatego jeśli jesteście ciekawi, to po prostu odsyłam Was TUTAJ.

5. Morza i oceany, czyli książka, na której wylałaś morze łez

Ja raczej nie płaczę przy czytaniu. Takich książek przy których wylałam morze łez nie było, ale za to na "Cudownym chłopaku" czy "Drugim biciu serca" uroniłam parę łez.

Ja naprawdę rzadko płaczę na książkach, ale ostatnią pozycją na której nie byłam w stanie powstrzymać łez było "Małe życie". I przysięgam, że niedługo pojawi się w końcu recenzja tej powieści, bo jest naprawdę genialna.

6. Podróż dookoła świata, czyli kogo nominujesz

Dominikę z bloga Books of souls
Oscara z bloga Nasze fikcyjne światy
Patrycję z bloga Metafizycznie podejrzana
Agę z instagrama @lost_.in._dreams


Ale jeśli ktoś spoza wymienionych osób chciałby wykonać ten TAG, to również będzie czujcie się nominowani. Napiszcie nam o tym, a na pewno zajrzymy na Wasze blogi. Będzie nam też bardzo miło, jeśli wykorzystacie oryginalną grafikę. 

czwartek, 15 sierpnia 2019

Czy to pierwszy i ostatni raz, gdy przeczytałam "First last kiss"? - recenzja

W ramach podjętej niedawno współpracy recenzenckiej z wydawnictwem Jaguar (któremu bardzo dziękuję za egzemplarz) otrzymałam propozycję zrecenzowania książki "First Last Kiss". Początkowo odrobinę się wahałam, ale ostatecznie się zgodziłam...i była to bardzo dobra decyzja.


Autor: Bianca Iosivoni
Wydawnictwo: Jaguar

Historię poznajemy z punktu dwóch głównych bohaterów - Elle i Luke'a. Od dłuższego czasu są najlepszymi przyjaciółmi i za nic nie chcą, by to się zmieniło. Ale mimo to ich znajomi od dawna obstawiają, kiedy tych dwoje w końcu wyląduje w łóżku. I w pewnym momencie, gdy Elle jedzie na przyjęcie zaręczynowe siostry, a Luke występuje w roli jej chłopaka, sprawy rzeczywiście zaczynają wymykać się spod kontroli...

"First last kiss" to historia przede wszystkim o przyjaźni i miłości. I to nie tylko między głównymi bohaterami, ale także postaciami z ich najbliższego otoczenia. A także o rodzinie - tej prawdziwej, z którą wiążą nas więzy krwi oraz tej, którą sami sobie wybieramy. Mogłaby się wydawać banalna i mało oryginalna, bo faktycznie pomysł na fabułę raczej nie jest super zaskakujący. Ale wykonanie jest naprawdę świetne. Na okładce napisane jest "łobuzerska, dowcipna i seksowna" i naprawdę tak jest. Ogromne poczucie humoru i dialogi bohaterów są zdecydowanie jedną z największych zalet tej książki.

Jest to pozycja raczej dla dziewczyn, ponieważ nie ukrywajmy - jest to coś na kształt romansu.Trochę skojarzyła mi się z twórczością Hoover, więc jeśli są tu jacyś jej fani, to myślę, że ta pozycja może im się spodobać.  Ale warto też zaznaczyć, że nie jest to pozycja, którą dałabym np. 12 - latce. Nie lubię takiego klasyfikowania, ale w książce jest kilka scen, które raczej dla młodszych czytelników się nie do końca nadają.

Dawno tak szybko nie przeczytałam żadnej powieści. "First last kiss" pochłonęłam chyba w jakieś dwa dni. Momentami naprawdę nie mogłam się oderwać, więc dobrze, że są wakacje i mogłam sobie pozwolić na to, żeby pół dnia czytać. Na pewno sięgnę po inne pozycje tej autorki. Jeśli szukacie czegoś lekkiego na poprawę humoru, to mogę Wam "First last kiss" z całego serca polecić.

piątek, 9 sierpnia 2019

Jesteś tym, czym się otaczasz

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usiadłam przed laptopem, bo coś mnie poruszyło. Dawniej często siadałam i po prostu pisałam to, co czułam. Wystarczyła jakaś drobna refleksja, a słowa wprost się ze mnie wylewały. To był jeden z powodów, dla których powstało to miejsce. Ten blog stał się miejscem praktycznie typowo książkowym, ale (nie zrozumcie mnie źle) zmęczyłam się trochę ciągłym produkowaniem recenzji za recenzją. Nie zamierzam tego porzucić, jednak czuję, że potrzebuję przestrzeni i pisania dla samego pisania.Dlatego mam nadzieję, że  uda mi się stworzyć więcej takich tekstów. A tekst, który za chwilę przeczytacie, będzie tego początkiem.


Za dużo na raz

Każdego dnia do naszego mózgu docierają miliony bodźców. Jest ich jakieś dwa razy więcej niż jeszcze 30 lat temu. Okazuje się, że przyswajamy 34 gigabajty informacji każdego dnia. Laptop po tygodniu takiej pracy by się zawiesił. A przecież kiedy się budzimy, nasza ręka odruchowo sięga po telefon. Trzeba sprawdzić co nowego pojawiło się na Facebooku czy Instagramie. Nawet nie wiemy kiedy zaczynamy przeglądać różne bardziej lub mniej zabawne memy i obrazki. Jeszcze trzeba tylko zostawić serduszko pod ostatnim postem kilku celebrytek, które pewnie nawet nie zwrócą na nie uwagi. A tym czasem z kąta zerka na nas książka, która od dawna czeka na przeczytanie albo mata do ćwiczeń, bo obiecaliśmy sobie zadbać o aktywność fizyczną.


Nie masz czasu?

Ciągle narzekamy, że na nic nie mamy czasu. A ile bezsensownych czynności wykonujemy w ciągu dnia? Ile czasu poświęcamy na rzeczy, które tak naprawdę nie mają znaczenia? Zdradzę Wam odkrycie roku - Wasza doba ma tyle samo godzin, co każdego innego człowieka na tej ziemi. I to od Was zależy, co z nim zrobicie.

Nie podlega wątpliwościom, że to, czym się otaczamy i co robimy ma na nas naprawdę duży wpływ. Dlatego powinniśmy poświęcić chwilę i zastanowić się, które z tych rzeczy są dla nas dobre, a które niekoniecznie.


Trudny wybór

Książka czy telefon? Siłownia czy wieczór z serialem? Wydać te 100zł na bilet do teatru czy dziesiątą parę jeansów? To tylko część wyborów, które musimy stale podejmować. I prawda jest taka, że często wybieramy serial i nowe jeansy. Bo tak jest łatwiej i wygodniej. I nie ma nic złego w wieczorze spędzonym na oglądaniu serialu czy kupieniu sobie nowych spodni. Czasem to jest to, czego najbardziej potrzebujemy. Ale jeśli cały wolny czas spędzamy na przeglądaniu social mediów albo starając się obejrzeć całego Netfilxa, to chyba nie wyniknie z tego nic dobrego. To są rzeczy, które dają nam jedynie chwilową przyjemność. Zastanówmy się więc, co jest dla nas lepsze - seria przeglądanych fotek celebrytek w bikini czy nauka nowego języka, którą ciągle odkładamy, mimo, że kupiliśmy już nawet kurs?

Wampiry energetyczne

To co napisałam, dotyczy też ludzi. Wielokrotnie na naszej drodze spotykamy osoby, które nie wnoszą do naszego życia nic dobrego, a wręcz je zatruwają. Więc jeśli jesteście w relacji, gdzie druga osoba skupia się tylko na sobie i np. Was wykorzystuje, to naprawdę zastanówcie się, czy ma sens to ciągnąć. Czasem nie da się ich uniknąć, bo nie zmienimy tak łatwo koleżanki z klasy czy współpracownika. A toksyczni ludzie są wszędzie. Ale trzeba umieć ich zauważyć i na ile się da, usunąć ich ze swojego życia.

To Wasza decyzja

Tylko od Was zależy co zrobicie ze swoim życiem. Cytując Audrey Hepburn "Żeby mieć piękne oczy, szukaj dobra w oczach innych. Żeby mieć piękne usta, wypowiadaj piękne słowa". Zastanówmy się nad naszym życiem i tym, co naprawdę chcemy w nim mieć, a co jest tylko zbędnym zapychaczem. 

piątek, 2 sierpnia 2019

Czy odgadłam zagadkę "Nieodgadnionego"? - recenzja

Osoby, które czytają mojego bloga już od jakiegoś czasu, zapewne wiedzą, że uwielbiam kryminały. Zazwyczaj sięgam po klasyki np. autorstwa Agaty Christie, ale kiedy w ramach współpracy z wydawnictwem Poradnia K (któremu bardzo dziękuję) miałam możliwość przeczytania powieści będącej połączeniem młodzieżówki i kryminału, czyli dwóch bardzo lubianych przeze mnie gatunków, to nawet się nie zawahałam.


Autor: Maureen Johnson
Wydawnictwo: Poradnia K

Książkę zaczynamy od przeczytania dziwnego listu-wiersza, którego autor podpisuje się jako Nieodgadniony. Jest on jedynym tropem w sprawie porwania rodziny Ellinghama, która jest jedną z największych nierozwikłanych spraw w USA. Stevie Bell wie o tym wydarzeniu wszystko, czego do tej pory udało się dowiedzieć. Zeznania świadków przeczytała milion razy. Kryminalistyka to jej pasja, której oddaje się całym sercem. Udaje jej się dostać do elitarne szkoły założonej przez samego Alberta Ellinghama, w której murach rozegrało się wiele ważnych wydarzeń. Dziewczyna wie, że to jej ogromna szansa - chce rozwikłać zagadkę Nieodgadnionego...

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością M.Johnson, ponieważ miałam okazję czytać jej opowiadanie napisane na potrzeby książki "W śnieżną noc". Pamiętam, że wtedy to właśnie jej opowiadanie najbardziej mi się spodobało. Tym razem również się nie zawiodłam.

Udało mi się dość mocno utożsamić się z główną bohaterką. Tak samo jak Stevie mam słabość do kryminałów, więc chociażby nawiązania do serii o Herkulesie Poirot sprawiły, że całość jest mi jeszcze bliższa. Pozostali bohaterowie także są dość hm...nietuzinkowi,  bo to właśnie takich ludzi zaprasza się do nauki w akademii Ellinghama. Mamy pisarza, konstruktorkę, chłopaka kręcącego filmy o zombie...czy wspominałam już o kolekcji zębów i prawdziwym szkielecie?

"Szkoły zdobywają rozgłos dzięki wykładowcom, drużynom sportowym, absolwentom. Nie powinny jednak słynąć morderstwami."

Czytając zdecydowanie się nie nudziłam, cały czas się coś działo. Po za zagadką Nieodgadnionego mamy też ten "młodzieżówkowy" element, czyli po prostu życie Stevie i normalne w jej wieku rozterki związane z przyjaźnią, miłością itd. Dziewczyna stopniowo odkrywa komu może ufać, a od kogo z mieszkańców szkoły lepiej trzymać się z daleka.

Muszę też dodać, że powieść została naprawdę ładnie wydana. Na początku rozdziałów znajdują się liście bluszczu, takie jak na okładce i ogólnie całość jest dość dopracowana. Okładka mogłaby być moim zdaniem lepsza, ale i tak wygląda nieźle. 

"Nieodgadniony" nie jest raczej największym odkryciem tego roku, ale czytało mi się tę historię naprawdę dobrze i czekam na paczkę z kolejną częścią, bo historia urwała się w momencie, kiedy kilka rzeczy wyszło na jaw. A po za tym zagadka wciąż pozostaje nierozwiązana...