Zdania na temat czytania lektur są bardzo podzielone. Wszyscy wiemy, że zestaw lektur jaki serwuje nam polska szkoła pozostawia wiele do życzenia. Z tym jednak na chwile obecną raczej niewiele możemy zrobić. Dlatego dzisiaj mam dla Was trochę moich przemyśleń i rad dotyczących właśnie szkolnych lektur.
Czytać czy nie czytać, oto jest pytanie...
Kończąc w tym roku trzeci etap swojej edukacji mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie było ani jednej lektury, której bym nie czytała. Większość z nich przeczytałam w całości, ale były wyjątki
(takie jak np. "Quo vadis"), których nie skończyłam ("Krzyżacy" czy "Ogniem i mieczem" przeczytałam i nie były takie tragiczne, ale "Quo vadis" mnie pokonało).
Czy w związku z tym uważam, że czytanie lektur jest absolutnie konieczne i niezbędne? Nie. Jestem zdania, że to zależy od waszych celów. Streszczenia też są dla ludzi. Dlatego jeśli uważacie, że nie ma sensu czytać niektórych lektur i pogodzicie się z myślą, że najwyżej dostaniecie 3 czy 4, bo nie będziecie znali wszystkich szczegółów, to droga wolna. Nie jestem za tym, żeby nie czytać kompletnie żadnych lektur i pracować tylko i wyłącznie na streszczeniach, bo niektóre lektury wcale nie są takie złe, ale
jeśli Wy sami nie macie problemu z tym, że nie przeczytacie kolejnego opasłego tomu autorstwa Sienkiewicza, to ja też go nie widzę.
Mówi się, że lektury trzeba czytać, bo egzaminy, bo matura itd. Ale prawda jest taka, że i tak ciężko będzie zapamiętać dokładnie wszystkie postacie, miejsca itp., więc przed testem i tak trzeba będzie je sobie odświeżyć. Chyba, że ktoś ma ponadprzeciętną pamięć, ale raczej nie ma zbyt wielu takich osób.
Nie chcę, żebyście po przeczytaniu tego tekstu nagle przestali czytać lektury. Chodzi mi tylko o to, że czasem są w życiu ważniejsze rzeczy. Co więcej, jest sporo takich, przy których nikt nie będzie pytał o znajomość "Pana Tadeusza". Dlatego to, czy czytacie lektury to tylko i wyłącznie Wasza sprawa i o ile jestem za tym, żeby promować czytelnictwo, o tyle za zmuszaniem do sięgania po klasyki już niekoniecznie.
Jeśli już czytać, to jak?
1. Pozbądź się negatywnego nastawienia.
Najbardziej oklepana z możliwych rad. Ale bądźmy szczerzy - co Wam da ciągłe narzekanie jak bardzo bezsensu są lektury i jak totalnie nie chce Wam się ich czytać?
2. Potraktuj to jako wyzwanie
Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, kiedy starsi uczniowie, którzy już skończyli podstawówkę przyszli do naszej ówczesnej polonistki w odwiedziny. Zapytała ich wtedy czy przerabiali już w szkole "Krzyżaków", bo jak nie to życzy dobrych streszczeń. Wtedy to obiecałam sobie, że kiedy to ja będę musiała to przeczytać , to naprawdę to zrobię. To było jak wyzwanie. I od tego czasu w taki sposób podchodzę do wielu lektur i to naprawdę działa.
3. Dopasuj czytanie do wymagań
Jeśli już jakiś czas uczy Was jeden polonista, to zapewne zdążyliście zauważyć, że zwraca uwagę na jakąś szczególną część lektur. Jeden będzie skupiał się na charakterystyce postaci, a inny na chronologii czy jeszcze czymś innym. Jeśli już to odkryjecie, to dobra Wasza. Wtedy czytając lekturę zwróćcie na to szczególną uwagę.
4. Kolorowe karteczki to Wasz sprzymierzeniec
Kiedy już ogarniecie, na co macie zwracać uwagę to zaznaczcie sobie to w książce, żeby w razie czego móc szybciej do tego wrócić. To bywa naprawdę pomocne i pozwala zaoszczędzić trochę czasu.
5. Opracowania są nie tylko dla tych, którzy nie przeczytali książki
Dość późno zdałam sobie sprawę z tego, że jeśli przeczytaliśmy książkę, to i tak możemy sięgnąć po opracowanie. Wystarczy poszperać w internecie. A prawda jest taka, że podstawa programowa jest niezależna od nauczyciela, więc tematy, które pojawiają się w internecie po wpisaniu tytułu danej lektury prawdopodobnie będą omawiane także na lekcjach
i wymagane na testach czy pracach klasowych.
A jakie Wy macie podejście do czytania lektur? Czytacie czy wolicie streszczenia? A może macie jeszcze jakieś inne metody? Dajcie koniecznie znać w komentarzach.