niedziela, 28 lipca 2019

Fakty i mity na temat współprac z wydawnictwami

Całkiem niedawno opublikowałam post Bookdramy#1 (jeśli jeszcze nie go widzieliście, to zachęcam do przeczytania). Obiecałam Wam drugą część dotyczącą współprac z wydawnictwami, więc najwyższy czas ją w końcu napisać. Zrezygnowałam z nadawania jej tytułu "Bookdramy", ponieważ postanowiłam jednak zrobić post nieco bardziej ogólny, a nie tylko typowe dramy. Będzie to taki trochę zbiór tekstów, które można usłyszeć na ten temat. Nie jestem ekspertką jeśli chodzi o współprace, ale kilka udało mi się już podjąć, do tego rozmawiałam ze znajomymi bookstagramerami i blogerami o ich doświadczeniach, więc wydaje mi się, że mam jakieś podstawy aby się na ten temat wypowiedzieć.


Na czym to tak właściwie polega?



Zacznijmy od tego, o co właściwie chodzi w tych współpracach recenzenckich. Dla wielu z Was pewnie będzie to oczywisty temat, ale wiem, że są też tacy, którzy nie wszystko wiedzą, więc postanowiłam krótko Wam to wyjaśnić. Jeśli czujecie, że nie potrzebujecie tych informacji, bo już je znacie - po prostu przejdźcie do kolejnej części wpisu.

Mamy dwa rodzaje współprac - barterowe i płatne. Te pierwsze są znacznie popularniejsze i polegają na tym, że otrzymujemy od wydawnictwa książkę (w zależności od tego jak się umawiamy może być to egzemplarz najpierw recenzencki, a później finalny, albo tylko jeden z nich) do zrecenzowania "za darmo". O to czy rzeczywiście jest to darmowe to bym się kłóciła, bo jednak w zamian musimy wykonać recenzję i najczęściej zdjęcie, a to zajmuje trochę czasu, jeśli chcemy zrobić to porządnie. Jest to swego rodzaju praca. A książka jest jednocześnie materiałem do pracy i swego rodzaju wynagrodzeniem, bo możemy później zrobić z nią co chcemy. Rzadsze są współprace płatne, w których dostajemy nie tylko książę ale także wynagrodzenie w postaci pieniędzy. Takie współprace podejmują jednak głównie osoby mające naprawdę dużą liczbę odbiorców i z tego co wiem trzeba przy tym wypełnić sporo formalności.

Dajcie mi znać, czy ktoś z Was chciałby dokładniejszy post na temat tego jak zacząć współpracę, bo wiem, że ludzie często o to pytają, ale nie chcę się tutaj aż tak rozpisywać, bo post wyjdzie za długi. Ale skoro już mniej więcej wyjaśniłam o co chodzi, to możemy chyba przejść do różnych kwestii, o których często w związku z tymi współpracami jest głośno.



Skoro to współpraca, to na pewno opinia na pewno nie jest szczera 

Moim zdaniem totalny fałsz. Podejmując współprace nie mamy narzucone jaka ma być nasza opinia. Moje opinie o pozycjach, które dostałam do recenzji też nie zawsze są całkiem pozytywne. I czasami czuję coś takiego, że skoro to współpraca to powinnam postarać się znaleźć plusy danej pozycji, ale jeśli nie ma ich za wiele no to nie ma i tyle. I wiem, że niektórzy się boją, że po negatywnej recenzji wydawnictwo zakończy współpracę, ale ja jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. A jeśli tak będzie, to moim zdaniem niewielka strata, bo taka współpraca jest trochę stratą czasu. Oczywiście, pewnie zdarzają się przypadki, kiedy ktoś poleca książkę tylko ze względu na współpracę, ale łatwo można w ten sposób stracić zaufanie czytelników i po prostu się to nie opłaca.

Dziewczyno, sprzedałaś się!


Trochę wiąże się to z poprzednim punktem, ale chciałabym mimo wszystko poruszyć ten temat w oddzielnym akapicie. Ja sama nigdy nie spotkałam się z takim komentarzem, ale wiem, że niektóre osoby już tak. Chodzi tu o to, że niektórzy w ogóle nie rozumieją, jak można zgadzać się na współprace. Bo automatycznie przecież wszystko co powiemy będzie od tego momentu kłamstwem i w ogóle to przecież wszyscy zawsze mówimy, że robimy to z pasji, a nie dla pieniędzy. Ale nie rozumiem co miałoby być złego w zarabianiu na pasji. Wydaje mi się, że to świetnie, kiedy nasze hobby staje się także pracą albo po prostu przynosi jakieś dodatkowe korzyści.


Wydawnictwo to anioły, które z dobrego serca rozdają książki


Kiedy jeszcze nie współpracowałam z żadnym wydawnictwem, a osoby, którym się to udawało wydawały się bardzo odległe, to moje podejście do tego było nieco inne. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak razem ze swoimi znajomymi z bookstagrama irytowałam się, że książki do recenzji dostają tylko osoby o dość dużych zasięgach, a mniejsze konta pozostają niedocenione. Dlatego rozumiem każdego z Was, kto czuł albo czuje podobnie. Ale z czasem zrozumiałam, że wydawnictwa to nie instytucje charytatywne i im się to musi po prostu opłacać. I dlatego zamiast skupiać się na wkurzaniu na to, jak bardzo to jest niesprawiedliwe, skupmy się lepiej na rozwoju naszej twórczości.

Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda


Wielokrotnie spotkałam się też z podejściem "Wydawnictwo nasz pan" i nie można o nim złego słowa powiedzieć. A to co niejednokrotnie robią niestety woła o pomstę do nieba. Może  w tej chwili trochę robię z igły widły, ale mam wrażenie, że osoby odpowiedzialne za kontakt z recenzentami powinny dostać jakąś książkę o dobrym wychowaniu. Bo jak samo słowo WSPÓŁpraca mówi, jest to coś co robimy wspólnie. Dlatego dobrze by było, jakby to wszystko przebiegało w miłej atmosferze. Ale jeśli piszemy, że interesuje nas dany tytuł, więc chcemy zapytać o możliwość zrecenzowania go, a w odpowiedzi dostajemy wiadomość o jakże długiej treści "adres", to chyba trudno o dobry nastrój. Czy naprawdę napisanie kilku słów więcej jest takie trudne? Napisanie zdania "Oczywiście, chętnie udostępnimy egzemplarz, proszę tylko podać adres" zajmuje mniej niż pół minuty. A brzmi o wiele lepiej. I pamiętajcie, to nie jest tak, że wydawca robi nam wielką łaskę, że dostaniemy daną powieść.


Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać, bo to temat rzeka. Ale jeśli chcecie coś więcej, to koniecznie zostawcie komentarz, żebym wiedziała, że tekst Wam się spodobał, dajcie znać co Wy myślicie na poszczególne tematy. I jeśli chcecie post z radami jak zacząć współpracę, to też piszcie, bo nie wiem, czy temat Was interesuje.

wtorek, 23 lipca 2019

Czy "Tamte dni, tamte noce" warte są nieprzespanej nocy? - recenzja

Niedawno wspominałam Wam, że jestem bardzo zadowolona, bo udało mi się nawiązać z kolejnym wydawnictwem - Poradnia K. Przyszła do mnie od nich paczuszka (za którą bardzo dziękuję!), w której była m.in. powieść "Tamte dni, tamte noce". Dużo osób zachwycało się tym tytułem (a wśród nich mój kochany Oscar, którego pozdrawiam jeśli to czyta), więc postanowiłam sprawdzić co i jak.


  Autor: André Aciman
Wydawnictwo: Poradnia K

Książka jest historią dwóch chłopaków - 17-letniego Elio, który spędza wraz z rodziną wakacje we Włoszech. Jak co roku mają gościa, tym razem jest to Oliver - Amerykanin pracujący nad doktoratem. Początkowo Elio niezbyt za nim przepada, ale z czasem pojawia się fascynacja...

Przez pół książki naprawdę się nudziłam. Miałam wrażenie, że wciąż czytam to samo. Ja naprawdę rozumiem, że autor chciał wykorzystać narrację pierwszoosobową i dokładnie opisać przeżycia Elio, ale moim zdaniem dało się to zrobić na o połowę mniejszej liczbie stron.Gdyby nie to, że dostałam tę książkę do zrecenzowania to nie wykluczam, że na jakiś czas bym ją porzuciła. Dopiero ostatnia część książki bardziej mnie ruszyła i gdyby tak wyglądało to przez całą powieść, to byłoby znacznie lepiej. 

"To twoja sprawa, jak pokierujesz swoim życiem, ale pamiętaj, że nasze dusze i ciała są nam podarowane tylko raz. Większość ludzi zachowuje się tak, jakby mieli dwa życia, oryginał i kopię… Ale życie jest tylko jedno."

Było trochę momentów, które mi się podobały. Było też trochę bardzo dziwnych scen (z brzoskwinią na czele, jak ktoś czytał to wie, o co mi chodzi). Nie do końca wiem czego się spodziewałam po tej książce, ale na pewno czegoś innego i znacznie lepszego.

Wydaje mi się też, że oryginalny tytuł "call me by your name" jest znacznie trafniejszy niż polski. I ma dużo więcej sensu jeśli popatrzymy na treść książki. 

Ta recenzja nie jest zbyt długa, ale szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze miałabym napisać. Ja się na tej książce trochę zawiodłam, bo miałam nadzieję na coś lepszego. Ale wiem, że wielu osobom ta książka się spodobała, więc chyba po prostu trzeba się przekonać na własnej skórze, czy nam ona pasuje, czy nie. 



czwartek, 18 lipca 2019

Zatytułuj swoje życie Book TAG

Bardzo lubię zarówno czytać/oglądać jak i robić różnego rodzaju TAGi, więc kiedy zobaczyłam na kanale Pawła P42 "Zatytułuj swoje życie Book TAG", wiedziałam, że i u mnie musi się on w najbliższym czasie pojawić. Także bez zbędnego przedłużania, lecimy z pytaniami!



1. Idealny weekend: "Apartament w Paryżu"

Umówmy się, kto by nie chciał spędzić tych dwóch dni z widokiem na wieżę Eiffla? No ja bym zdecydowanie chciała. Tyle w temacie. 

2. Przygoda, którą chciałabyś przeżyć: "Podróżniczka"

Jest niesamowicie dużo miejsc, które chciałabym zobaczyć. I marzy mi się dzień, w którym po prostu spakuję trochę rzeczy i wsiądę w towarzystwie przyjaciółki albo dwóch do pociągu albo samolotu i zrobimy sobie "małą" wycieczkę odhaczając kilka punktów z mojej listy. Jak nam się znudzi po kilku dniach w jednym miejscu to pojedziemy sobie do innego, bez narzuconych terminów. 

3. Nadaj imiona swoim dzieciom: "Ania z Zielonego Wzgórza"

Na razie trochę wcześnie, żeby planować imiona dzieci, raczej nie należę do osób, którym przyjemność sprawia wyobrażanie sobie siebie z mężem i gromadką potomstwa. Ale wiem, że jeśli będę miała córkę, to na drugie imię dam jej Anna, ze względu na to, że moja mama ma tak na drugie imię i ja też mam tak na drugie imię i chcę po prostu zrobić z tego swego rodzaju tradycję (jeśli chodzi o takie rzeczy ty jestem bardzo sentymentalna). 

4. Wymarzona praca: "Szczęście do wzięcia"

Długo zastanawiałam się nad odpowiedzią, bo prawda jest taka, że sama nie wiem jeszcze do końca, co chcę robić w życiu. Ale wiem, że chcę, żeby to przede wszystkim coś, co będzie sprawiało mi radość. Nie wyobrażam sobie chodzić codziennie do miejsca, które będzie się dla mnie wiązać z czymś bardzo nieprzyjemnym. Wolę zarabiać nieco mniej robiąc coś co lubię, niż móc pozwolić sobie na super samochód męcząc się kilka godzin dziennie. 

5. Miejsce, które chcesz odwiedzić: "Wszystkie jasne miejsca"

Tak jak już wspominałam, jest ogrom miejsc, które chciałabym zobaczyć. Marzy mi się wyprawa do Azji czy Ameryki, ale też bardziej realne miejsca jak Skandynawia, powrót do moich ukochanych Włoch, Grecja, Holandia i wiele, wiele innych, ale nie chce Was tu zanudzać.


6. Życie uczuciowe: "Moje serce w dwóch światach"
I żeby było jasne, nie chodzi mi teraz o to, że nie mogę się zdecydować jeśli chodzi o wybór jednego z dwóch chłopaków, tylko dosłownie o dwa światy - realny i książkowy. Bo czasem bardzo bym chciała, żeby niektóre postacie istniały naprawdę...


7. Pytanie, które sobie zadajesz: "Podróż poza wszelkie wątpliwości"

Jeśli zapytacie moich znajomych to bez wahania potwierdzą Wam, że zadaję masę pytań, czasami zupełnie niezwiązanych z tematem rozmowy. Moje myśli po prostu zaczynają sobie płynąć i nagle muszę koniecznie wiedzieć jaki jest czyjeś zdanie na jakiś dziwny temat albo jak coś działa. I czasami to są rzeczy zupełnie absurdalne z cyklu "co było pierwsze, jajko czy kura?". 


8. Nazwa dla twojego królestwa: Wyśnione miejsca

Odkąd pamiętam mam dość bujną wyobraźnię i chyba moim królestwem są po prostu moje marzenia, bo w zależności od nastroju mogę być kimkolwiek zechcę. Wiadomo, nie samymi marzeniami żyje człowiek, ale miło jest sobie trochę pofantazjować. 

9. Nazwa dla twojego zespołu: Krzywe 10

Nie pytajcie skąd mi się wziął ten tytuł, czytałam kiedyś tę powieść, ale nie ma to zupełnie związku z jej treścią, bo nie pamiętam już nawet do końca o czym była. Ale zobaczyłam ją gdzieś przeglądając Lubimy Czytać w poszukiwaniu ciekawych odpowiedzi do tego TAGu i przyczepił się do mnie ten tytuł i nie chciał puścić. Nie wiem, jaką muzykę miałby grać ten zespół, bo sama słucham wielu gatunków i to zupełnie od siebie różnych. 

10. Aktualny nastrój: Raczej szczęśliwy niż nie

Ten tytuł jest w 100% trafny, bo nie wszystko jest idealnie i prawda jest taka, że nigdy nie jest idealnie. Ale większość spraw układa się dosyć dobrze do tego mam wakacje i jestem podekscytowana perspektywą nowej szkoły. 



11. Ulubiony kolor: "Turkusowa suknia"
Nie mam zielonego pojęcia co to za książka ani o czym jest, ale potrzebowałam czegoś, co ładnie brzmi i zawiera w sobie "turkus". Bo odcienie turkusu i mięty to wraz z odcieniami fioletu (szczególnie tymi ciemniejszymi wpadającymi w bordo, co zresztą nie trudno zauważyć tu na blogu), jasną zielenią i musztardowym tworzą zestaw moich ukochanych barw. Ale prawda jest taka, że tych kolorów jest znacznie więcej!

13. Plany na lato: "Tamte dni, tamte noce"

Plan jest taki, żeby stworzyć trochę fajnych wspomnień. Wyjazd już mam za sobą (tydzień w Chorwacji i tydzień w Austrii, jeśli śledzicie mojego instagrama to pewnie jesteście na bieżąco), więc teraz raczej już tylko jakieś wyjścia ze znajomymi itd. A pewnie większość czasu i tak spędzę w domu. Na pewno będę się też uczyła, bo jeśli uczę się tego, czego chcę, to sprawia mi to radość. I nie potrafiłabym tak totalnie nie uczyć się w wakacje, bo czułabym, że marnuję czas. 

14. Cele na 2019: "Szczęście na każdy dzień"

O swoich celach bardziej obszernie pisałam TUTAJ, ale przede wszystkim chciałabym być szczęśliwa i móc się rozwijać. I generalnie taki mam też plan na całe życie, a to co będzie powodem tego szczęścia pewnie wielokrotnie się zmieni. I w sumie trochę o to chodzi. 

15. Zatytułuj swoje życie: Małe życie

To pytanie zostawiłam sobie na koniec, bo wydaje mi się, że jest swego rodzaju podsumowaniem tego TAGu. Wybrałam "Małe życie", bo kiedy patrzę na ogrom otaczającego mnie świata wydaję się naprawdę niewielka. Ten świat mnie przeraża i ekscytuje jednocześnie. Ale tak naprawdę nawet będąc niewielką kroplą wody w oceanie, możemy zmienić świat (<- nawiasem mówiąc, polecam ten tekst, napisałam go już prawie rok temu ale nadal jest bardzo aktualny i wciąż się utożsamiam z tym, o czym tam mówię).

Szczerze mówiąc nie wiem czym jest połowa z tych tytułów, ale po prostu mi tu pasowały, a to chyba nie ma znaczenia :D Nikogo do tego TAGu tym razem nie nominuję, ale jeśli tylko macie ochotę to po prostu go zróbcie. I możecie mi napisać o tym w komentarzu, to chętnie zerknę i przeczytam Wasze odpowiedzi na te pytania. 

sobota, 13 lipca 2019

Za co kocham "Kuzynki Kruszewskie"?

O serii autorstwa Andrzeje Pilipiuka wspominałam Wam na blogu już nie raz. I (pewnie Wam już o tym wspominałam, ale co mi tam) zabawne jest to, że ja zaczęłam ją od ostatniego tomu, który dostałam kiedyś w prezencie. Potem wyhaczyłam gdzieś drugi tom i dopiero niedawno, w jakieś 3 lata po pierwszym spotkaniu z "Kuzynkami Kruszewskimi" zebrałam się w sobie, kupiłam brakujące tomy i przeczytałam całość we właściwej kolejności.



Długo zastanawiałam się w jakiej formie stworzyć wpis o tej serii, bo wiedziałam, że muszę to zrobić, żeby usłyszało o niej jak najwięcej osób. Nie chciałam robić typowej recenzji, bo mogłaby wyjść tak o wszystkim i o niczym i bałam się, że ciężko będzie mi uniknąć spoilerów. W końcu zdecydowałam się podać Wam po prostu 5 powodów, dla których te książki uwielbiam.

1. Humor

Ten punkt znalazł się na pierwszym miejscu nieprzypadkowo, bo niesamowite poczucie humoru to zdecydowanie jeden z największych plusów tej serii. Wynika to z tego, że autor główne bohaterki obdarzył olbrzymim dystansem do siebie i świata. Gdyby więcej osób taki miało, to na świecie żyłoby się dużo łatwiej! Ciężko mi tu coś więcej napisać, po prostu czytając te powieści co chwila na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.

2. Bohaterowie

Jeśli ktoś jest w stanie włożyć do jednej historii dwoje alchemików, eksagentkę CBŚ, wampirzycę, łowców wampirów, golema i trochę bardziej lub mniej zwyczajnych ludzi to jest to tylko Andrzej Pilipiuk. Co więcej, udało mu się umieścić ich tam tak, że wszystko jest spójne, a bohaterowie są świetnie wykreowani. Każda z pierwszoplanowych postaci ma swoją zawiłą historię i charakterystyczne cechy czy upodobania.

3. Szacunek do nauki i wiedzy

Wydaje mi się, że to chyba jeden z bardziej nieoczywistych punktów, ale bardzo spodobało mi się to, że wielokrotnie podkreślane jest to, że wiedza jest w życiu ważna. I trzeba umieć z niej korzystać. Zwróciło to moją uwagę w szczególności w pierwszych tomach i wydaje mi się, że jest to bardzo potrzebny przekaz.

4. Tradycja

Pilipiuk wielokrotnie sięga do różnych wierzeń i tradycji ludowych. Ja od dziecka lubiłam czytać wszelkiego rodzaju legendy, więc bardzo mi się to spodobało. Ciekawe jest też to, że za sprawą bohaterek możemy poznać też lata przed głównymi wydarzeniami. Nie wiem, na ile są to prawdziwe informacje, a na ile fikcja literacka, ale chyba nie zamierzam tego dokładnie analizować.

5. Całokształt

Wszystkie wcześniej wymienione przeze mnie punkty i jeszcze wiele innych elementów składa się na to, że naprawdę ciężko znaleźć większą wadę tej serii. "Kuzynki Kruszewskie" absolutnie skradły moje serce i zapewne wielokrotnie jeszcze do nich wrócę. Żałuję trochę, że nie powstała jakaś ekranizacja, choć zrobienie jej dobrze nie byłoby proste.

Także jeszcze raz zachęcam nie tylko fanów fantastyki do sięgnięcia po te książki. Tym bardziej, że niektóre wydania można kupić np. na Allegro za dosłownie kilkanaście złotych. Dajcie znać, czy je czytaliście, albo czy macie w planach (mam nadzieję, że tak!).

poniedziałek, 8 lipca 2019

12 nowych książek, czyli minibookhaul

Od czasu założenia bloga opublikowałam ponad 150 postów, ale jeszcze nigdy nie pojawił się tutaj żaden book haul. Wynika to prawdopodobnie z tego, że ja kupuję dość mało książek. Marzy mi się ogromna biblioteczka, ale niestety nie mogę sobie na nią teraz pozwolić ze względu na brak miejsca, a książki trzeba jednak gdzieś trzymać. Dlatego raczej nie należę do osób, które każdą przeczytaną pozycję muszą u siebie mieć. Ale w ciągu tego pierwszego półrocza 2019 roku troszkę książek do mnie przywędrowało.



Współprace recenzenckie

Zdecydowana większość książek, które chcę Wam pokazać pochodzi ze współprac z wydawnictwami (co mnie bardzo cieszy). Jak na razie współpracuję tylko z dwoma wydawnictwami (chociaż tak Wam się pochwalę, że teraz zaczęłam współpracę z kolejnym wydawnictwem i czekam na paczkę od nich), ale w ich wyniku otrzymałam 9 książek:

1. "Banda niematerialnych szaleńców" (M. Krasowska) - od wydawnictwa SQN
2. "Tryjon" (M. Darwood)  - od wydawnictwa SQN
3. " Dance.Sing.Love. Miłosny układ" (L. Wheldon) - od wydawnictwa Edito
4."W linii prostej" (D. Boyd) - od wydawnictwa Edito
5. "Inna Blue" (A. Harmon)  - od wydawnictwa Edito
6. "Marzyciel" (L. Taylor) - od wydawnictwa SQN
7. "Pasażerka" (A. Bracken) - od wydawnictwa SQN
8. "Muza koszmarów" (L. Taylor) - od wydawnictwa SQN
9. "Podróżniczka" (A. Bracken) - od wydawnictwa SQN


Kupione i otrzymane w prezencie


Kupiłam bardzo mało książek, bo tylko dwa tomy z serii o kuzynkach Kruszewskich ("Kuzynki" i "Dziedziczki"). "Małe życie" dostałam natomiast w prezencie od mojej mamy. Nie wiedziałam do jakiej kategorii mogę zaliczyć "Hashtag" Remigiusza Mroza, ponieważ "kupiłam" go za punkty na portalu Czytam pierwszy, ale nie jako pozycję recenzencką, tylko jako "gadżet".


Plany zakupowe

Jak wiadomo, książek nigdy za dużo, więc na dniach chcę zamówić sobie "To all the boys I loved before" w oryginale, żeby połączyć czytanie i ćwiczenie języka. I od dawna zbieram się też do zakupu kolejnych tomów serii z mecenas Chyłką. Jest też oczywiście cała lista innych książek, które bym chciała, ale wiem, że nie jestem w stanie aż tyle przeczytać, ale nie lubię, gdy zbyt dużo nieprzeczytanych pozycji leży na półkach i się kurzy. A będę miała na pewno też trochę egzemplarzy do recenzji i chcę zrobić kilka rereadów.

Mam nadzieję, że ten post Wam się spodobał, bo mnie całkiem miło się go tworzyło i może co około te pół roku będę coś takiego robić. Pochwalcie się w komentarzach jakie perełki Wy ostatnio kupiliście lub dostaliście. 

środa, 3 lipca 2019

Lato czeka, czyli 5 wakacyjnych książek

Wakacje to czas, kiedy odpoczywamy od szkoły, ale nie odpoczywamy od czytania. Dlatego w związku z tym postanowiłam przygotować dla Was zestawienie książek skupiających się na lecie, podróżach i w ogóle wakacyjnych klimatach.

1."Piratika"

Główna bohaterka jest córką ekslorda i słynnej Piratiki, czli Molly Faith, która zginęła, gdzie dziewczyna była jeszcze bardzo mała. Mieszka w "Domu pod Aniołem", który jest pełen bogatych, dobrze wychowanych panienek. Art też taka jest...aż do upadku, który zmienia wszystko. Dziewczyna ucieka i odnajduje załogę swojej matki, z którą przeżywa wiele przygód. Powieść jest idealną lekturą na wakacje, ale nie tylko - w końcu papugi, statki, piraci i masa poczucia humoru jest dobra na każdą porę roku.





2. "Ponad wszystko"


Powieść opowiada o dziewczynie, której największą zmorą jest tzw. choroba chłopca z bańki. Każdy dzień wygląda dokładnie tak samo.  Pewnego dnia coś się zmienia. Do domu sąsiadującym z miejscem zamieszkania dziewczyny wprowadza się nowa rodzina.Najbardziej fascynuje ją Olly. Nie jest to łatwa znajomość, ponieważ dziewczyna nie może wyjść z domu, a żeby ktoś mógł przyjść do niej musi przejść sporo czynności, żeby pozbyć się wszelkich czynników, które mogą zaszkodzić dziewczynie. Nowy przyjaciel zmienia życie dziewczyny i praktycznie wywraca ja do góry nogami. Wakacyjnego wątku też tam nie brakuje, o ile dobrze pamiętam, bo czytałam ją już jakiś czas temu. Wtedy byłam nią zachwycona, choć nie wiem, jak byłoby teraz. 

3. "Trup na plaży i inne sekrety rodzinne"

Magda w czasie spaceru po plaży znajduje martwe ciało mężczyzny nie może powstrzymać chęci rozwikłania tej sprawy, choć dużo osób przekonuje ją, by zostawiła to w rękach policji. Jednak będąc córką policjanta, dziewczyna wbrew ostrzeżeniom postanawia mimo wszystko poprowadzić własne śledztwo. W końcu geny zobowiązują, prawda? Całość rozgrywa się w Ustce, więc nadmorski klimat gwarantowany. Do tego autorka pokazała, że potrafi rozbawiać czytelnika na prawie każdej stronie. Moim zdaniem ta książka naprawdę zasługuje na uwagę i sama chyba przeczytam ją jeszcze raz. 




4. "Zło czai się wszędzie"


Jeśli po przeczytaniu poprzedniej pozycji nadal mało Wam morderstw, to książki Christie są pozycją obowiązkową. Ale skoro mają w tym zestawieniu pojawić się tylko pozycje wakacyjne, to co powiecie na zabójstwo w kurorcie? Herkules Poirot nawet w czasie wakacji nie daje urlopu swoim szarym komórkom i rusza na poszukiwanie mordercy...



5." Pasażerka"

Ostatnio ciągle mówię Wam o tej książce, ale uważam, że jest naprawdę warta uwagi.  Główną bohaterką jest Etta Spencer, która zupełnie niespodziewanie zamiast w Nowym Jorku budzi się na statku oddalona od tego co znała i kochała o wiele mil...i lat. Trafia do 1776r. zdana na łaskę kapitana okrętu, na którym się znajduje - Nicholasa Cartera. Może nie jest to pozycja w 100% wakacyjna, ale mimo wszystko są tam podróże i piraci, więc chyba możemy to zaliczyć. 



Dajcie znać w komentarzach czy znacie te pozycje, albo zamierzacie je przeczytać. I piszcie też tytuły swoich ulubionych wakacyjnych książek.