wtorek, 2 kwietnia 2019

To marzenie wybiera, czyli recenzja "Marzyciela"

W związku z premierą "Muzy koszmarów" wzrosło zainteresowanie pierwszą częścią, czyli "Marzycielem". Słyszałam całą masę pozytywnych opinii, dlatego postanowiłam przekonać się, skąd się wzięło tyle szumu wokół tej książki,a współpraca z wydawnictwem SQN była do tego idealną okazją.



Autor: Laini Taylor
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 512

Głównym bohaterem jest Lazlo Strange, czyli tytułowy marzyciel.Jako mały chłopiec został

osierocony i wychowany w klasztorze. Później został bibliotekarzem, ale cały czas większość jego myśli dotyczyła Szlochu. Odkąd tylko usłyszał o tym miejscu, z całego serca pragnął je zobaczyć. Nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek mu się to uda.

Pewnego dnia do Wielkiej Biblioteki przybywają jednak mityczni wojownicy w poszukiwaniu uczonych, którzy pomogą rozwiązać pewien problem, który od lat gnębi Szloch. Czy skromny bibliotekarz również ma szansę pojechać?

Życie samo do ciebie nie przyjdzie chłopcze. To ty musisz przyjść do niego. I zapamiętaj sobie: duch marnieje, kiedy człowiek odrzuca swoje pasje.

W trakcie czytania pierwszych 100 stron zupełnie nie potrafiłam się wciągnąć w tę historię. Wszyscy zapewniali mnie jednak, że będzie tylko lepiej. I faktycznie tak było. Stopniowo zaczęłam się wciągać w tę historię i coraz bardziej interesowały mnie dalsze losy bohaterów. Ciągle czekałam jednak na to wielkie "wow" i ...chyba się nie doczekałam. 

Zaczynając czytać spodziewałam się trochę czegoś innego i przez długi czas wydawało mi się, że to zmierza w takim kierunku jak myślałam, ale gdzieś tak miej więcej w połowie książki okazało się, że autorka miała na to jednak zupełnie inny pomysł. 

"Marzyciel" jest zupełnie czymś innym niż pozycje, po które zazwyczaj sięgam. Nie znaczy to jednak, że mi się nie podobał. Moim zdaniem ta powieść jest naprawdę ok i nie mam jej zbyt wiele do zarzucenia. Świat jest ciekawie wykreowany, a relacja Lazla i Sarai też nie jest naciągana czy schematyczna. Jedyne czego się mogę przyczepić, to momentami zbyt długie jak dla mnie opisy. 

Nie mogę nie wspomnieć też o sposobie w jaki książka została wydana. Muszę przyznać, że wydawnictwo zrobiło naprawdę porządną robotę, a ja przez dobre kilka minut po otwarciu paczki z książkami bawiłam się błyszczącą okładką. 

Na pewno sięgnę po kolejny tom, bo zakończenie książki słowami "ciąg dalszy nastąpi" i urwanie akcji w takim momencie...no tak się po prostu czytelnikom nie robi. Więc bardzo cieszę się, że kolejny tom jest już dostępny i zapewne w bliżej nieokreślonej przyszłości pojawi się recenzja właśnie "Muzy koszmarów".

Jestem bardzo ciekawa jakie jest Wasze zdanie na temat tej pozycji. Uwielbiacie ją, czy może tak jak ja odrobinę się zawiedliście? Dajcie znać w komentarzach!

6 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki :) mam ją w planach czytelniczych - priorytetowych, ale dalszych, bo aktualnie mam stosik w kolejce :) i to niemały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Laini ale tej po tą serie nie miałam jeszcze okazji sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja raczej nie będę jej czytać :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna opowieść, jedna z najlepszych jakie czytałam. Myślę, że drugi tom spełni Twoje oczekiwania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie wiem, jeszcze się zastanowię nad tą książką, może się skuszę, ale jakiś priorytet mój to nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń