środa, 14 listopada 2018

Wulgaryzmy w książkach


Dorośli zawsze powtarzają „nie przeklinaj”. Bo to nie ładnie, bo nie wypada, bo nie przystoi. Mimo to XXI wiek pełen jest wulgaryzmów. Totalny paradoks, ale to akurat temat na osobny post. Prawda jest taka, że nie są one nowością – ogromna część z nich istnieje od wieków m.in. w literaturze. Wystarczy sięgnąć do dzieł Reja czy Kochanowskiego.


Wulgaryzm czy przekleństwo

Powszechnie nazywa się wszelkiego rodzaju wulgarne słowa, których Polacy tak lubią używać, przekleństwami. Jest to jednak błąd. Przekleństwem będzie już bowiem zwykłe „idź do diabła”.  Owszem, przekleństwa mogą być wulgarne i często takie właśnie są. Nie jest to jednak to samo i warto o tym pamiętać.

Wulgaryzmy pomagające wykreować bohatera

W teorii wszystko da się wyrazić za pomocą bardziej kulturalnych słów. Zastanówmy się jednak nad tym, czy jeśli w powieści jest scena, w której rozmawiają ze sobą np. dwaj więźniowie, to będą oni używać kwiecistego języka? No nie wydaje mi się. Dlatego wulgaryzmy często sprawiają, że dany bohater jest bardziej realny. Skoro w normalnym świecie ludzie używają wulgaryzmów, to dlaczego w książkach nagle mieliby tego zaprzestać?

Wulgaryzmy jako prowokacja

Kiedy przygotowywałam się do WKP z języka polskiego w wielu zestawieniach wulgaryzmy były zaliczane do środków stylistycznych, których celem jest właśnie prowokacja. I szczerze mówiąc muszę się z tym zgodzić. Mimo, że wulgaryzmy są dzisiaj dość powszechne, to mimo to wciąż przyciągają naszą uwagę. 

Wulgaryzmy, które są bo tak

Nieraz jednak w książkach można spotkać wulgaryzmy, które są tam w celu znanym chyba tylko autorowi. Bo o ile poprzednie przypadki ich użycia są dla mnie uzasadnione, to często „brzydkie słowa” są wciśnięte w powieść nieco na siłę, bo pisarz czy pisarka mieli taki kaprys, a potem w czasie redagowania jakoś nikt nie zwrócił na to uwagi. Ja co prawda nie czytałam zbyt wielu takich pozycji, ale spotkałam się z tym zjawiskiem nawet w książce typowo dla młodzieży.

Czy przeszkadzają nam wulgaryzmy w książkach?

Przed napisaniem tego posta zrobiłam na moim Instagramie ankietę, jak bardzo przeszkadzają Wam wulgaryzmy w literaturze. Większość z Was zagłosowała, że nie bardzo, albo nawet, że wcale. Przeglądałam też dyskusje na różnych forach i zdania były dość podzielone. Jeśli o mnie chodzi, to też nie mam nic przeciwko, pod warunkiem, że nie jest ich za dużo i są w jakiś sposób uzasadnione.

A jakie jest Wasze zdanie na temat stosowania wulgaryzmów?  Macie jakieś ciekawe spostrzeżenia z nimi związane?

4 komentarze:

  1. Osobiście niektóre wulgaryzmy mi przeszkadzają w książkach. Lepiej czytałoby się tekst bez wulgaryzmów. :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj mi nie przeszkadzają, ale to pewnie z racji tego, ze sama ich nagminnie używam :D Aczkolwiek, zdarzają się czasem gdzieś zdania w niektórych książkach, że tzw "brzydkie słowa" brzmią nieco sztucznie.

    Ciekawy post! :)

    Pozdrawiam serdecznie, Niedoskonała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli pojawiają się w dialogu naturalnie to jak dla mnie spoko. Jeśli jednak dialogi składają się w głównej mierze z przekleństw i wulgaryzmów to już jest słabo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zależy! Jak czasami padnie, to nic nadzwyczajnego. Jednak większość ludzi czasami przeklina i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Z kolei jeżeli na każdej stronie mamy po kilka lub nawet kilkanaście przekleństw, to zaczynam się zastanawiać, czy to nie przesada...

    OdpowiedzUsuń