czwartek, 18 maja 2017

Akwarele#1:moja nowa miłość

Akwarele, inaczej farby wodne. Chyba każdy wie o które chodzi. Ale wbrew pozorom dają dużo więcej możliwości i są bardziej „skomplikowane” niż się większości ludzi wydaje.

Farbki z dzieciństwa

Dla wielu z nas akwarelki są pierwszymi farbkami, które jako kilkuletnie dzieci dostajemy. I wszystko byłoby dobrze, bo dość łatwo się zmywają i trudno zrobić sobie nimi krzywdę. Problem w tym, że najczęściej dzieciom kupowane są te najtańsze, słabo napigmentowane zestawy. Do tego zwykłe kartki, które nasiąkały wodą i stawały się całe pofalowane. Jednym słowem koszmar. I tak, wiem, że dzieci i tak się aż tak nie znają, ale nawet dla nich bywa to denerwujące, tym bardziej, że to samo jest często w klasach I-III (a nawet starszych) szkoły podstawowej, gdzie już zazwyczaj jest się trochę bardziej rozgarniętym.

Farby wodne na poważniej – rodzaje akwareli

1.     Akwarele w kostkach

Chyba trochę bardziej popularne niż te w tubkach. Aby nimi malować trzeba nabierać je mokrym pędzlem. Pigmentacja zależy od firmy (a co za tym idzie, często także ceny). Można kupić je zarówno w całych zestawach jak i na sztuki. Nie miałam okazji testować ich zbyt wielu, ale bardzo spodobały mi się te z firmy renesans. 

2.     Akwarele w tubkach

Forma którą ja osobiście preferuję, ponieważ moim zdaniem daje trochę więcej możliwości.  Farby te można nakładać od razu bez rozwadniania. Otrzymuje się wtedy bardziej kryjący odrobinę przypominający farby akrylowe efekt. Jeśli jednak się je rozwodni to efekt jest podobny jak w przypadku tych w kostkach. Również dostępne są zarówno na sztuki jak i w zestawach, chociaż u mnie w sklepie plastycznym na sztuki ich kupić nie można, jeśli już to musiałabym zamawiać przez Internet.



3 porady, które mogą ułatwić malowanie

1.     Szkic kredką akwarelową
O tym triku usłyszałam bardo niedawno, ale gdy tylko spróbowałam go przetestować, to stwierdziłam, że już nigdy nie zrobię ołówkiem szkicu pod akwarele lub właśnie kredki akwarelowe na mokro (o nich też będzie notka, ale nie jestem w stanie robić tyle naraz, więc troszkę musicie poczekać).  Kredka akwarelowa się rozpuszcza i nie jest tak widoczna jak ołówek, który niestety lubi odznaczać się na pracach. Są dwie wersje tej metody – jedna polega na używaniu szarej kredki zamiast ołówka. Ja jednak częściej stosuję drugą polegającym na robieniu szkicu w kolorze (np. liście szkicujemy zieloną, kwiaty niezapominajki niebieską itd.).

2.     Akwarele można łączyć np. z solą
Sama nie miałam okazji jeszcze tego przetestować, ale bardzo dużo osób zachwyca się interesującymi efektami jakie można dzięki temu uzyskać, więc nie mogę doczekać się momentu, w którym i ja spróbuję.

3.     Dwa pojemniki z wodą
Ciągłe wymienianie wody jest trochę irytujące, więc jeśli np. stosujecie technikę mokre na mokre (na zwilżoną kartkę nakłada się farbę, która siłą rzeczy również jest rozwodniona) to polecam wziąć sobie dwa pojemniczki – jeden do płukania pędzli, a drugi z czystą woda do namaczania kartki itp.

Moja historia

Pierwsza część notki nie powstała bez powodu, ponieważ mnie bardzo te tanie farbki z supermarketów irytowały, co spowodowało, że jeśli nie musiałam z jakiegoś powodu nimi malować to unikałam ich jak ognia. Kiedy było trzeba zrobić coś farbami, to od razu chwytałam za akryle (plakatówek też nie lubię, sama nie wiem do końca dlaczego). Wszystko zmieniło się jakiś czas temu, przez … akwarele w tubkach z Lidla. Stwierdzając, że mogą się przydać w razie czego do szkoły postanowiłam je nabyć. Potem wcisnęłam je do szafki i tak sobie troszkę poleżały. Jakiś czas temu postanowiłam jednak przełamać się i zawrzeć z nimi znajomość. I nagle okazało się, że bardzo je polubiłam. Nie są to może przypory wysokiej jakości, ale nie są też złe, więc na czas nauki „obsługi” akwareli powinne mi wystarczyć. Zaczęłam też testować pojedyncze akwarele w kostkach (nie są jednak wcale takie złe jak początkowo zrażona tymi „szkolnymi”myślałam) i inne media, które można z nimi łączyć (jak już się bardziej z nimi zapoznam, to na pewno coś napiszę).
Tak mniej więcej wyglądała moja przygoda z farbkami wodnymi „od nienawiści do miłości”. Na zakończenie wstawiam kilka moich prac. Nie są jeszcze idealne, ale jestem z nich w miarę zadowolona.




Jeśli zauważyliście coś co mogłabym poprawić, macie jakieś rady lub ciekawe doświadczenia z akwarelami, albo cokolwiek czym chcielibyście się podzielić to śmiało piszcie w komentarzach. Niedługo postaram się też napisać trochę o pędzlach, paletach i papierach do akwareli, ale sama jestem dopiero na etapie testowania, a chcę żeby to notki były przydatne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz