środa, 24 stycznia 2018

Przydasie



Przyznajcie się teraz, ile razy robiąc porządki patrzyliście na jakąś rzecz, bo nie wiedzieliście co z nią zrobić, a potem pomyśleliście „przyda się” i odłożyliście ją powrotem. Często tak robicie? To piątka, bo ja też. 


Co to są „przydasie”?

Wszystkie rzeczy, których nie używamy ale mimo to nadal je trzymamy z myślą „kiedyś się przydają”, a po za tym „szkoda wyrzucić, jeszcze się nadaje”. To te wszystkie rzeczy, które czają się w rozmaitych zakamarkach naszego pokoju zerkając na nas od czasu do czasu jakby w obawie, że jednak je wyrzucimy. Z czasem przyzwyczajamy się do ich obecności i przestajemy zwracać na nie uwagę. Tkwią w naszej przestrzeni od tak dawna, że nie wiemy jak mogłoby ich tam nie być.  A szkoda, bo może jakbyśmy je trochę pomęczyli to w końcu by się ruszyły np. do kosza na śmieci. W końcu ruch to zdrowie, prawda?

Czy „przydasie” się przydają?

Nazwa wskazuje na to, że tak. Ale w rzeczywistości jest odwrotnie. Obstawiam, że jakieś 80% z nich nie użyjemy ani razu. Kolejne 15% maksymalnie raz, a może jakieś 5% naprawdę nam się przyda. Zazwyczaj takie rzeczy zalegają w naszych czterech kątach od miesięcy albo nawet lat. Gdyby chociaż raz na jakiś czas były używane, to można by było to zaakceptować. Ale najczęściej po prostu leżą i się kurzą. Jeśli ktoś zabrałby nam je nie informując nas o tym, to najprawdopodobniej w większości przypadków w ogóle byśmy się nie zorientowali. Dopiero po pewnym czasie zauważylibyśmy, że w naszej sypialni jest jakoś dziwnie dużo miejsca…



Zerwij z nimi!

Prawdopodobnie większość z nich się nie przyda. Zamiast tego skutecznie zajmują miejsce w pokoju, które moglibyście przeznaczyć na rzeczy naprawdę ważne – np. powietrze, w końcu bez tlenu nie da się żyć. Dodatkowo marnują Wasz czas, kiedy musicie z pośród nich próbujemy wygrzebać coś, co jest nam potrzebne. Znalezienie jakiegoś drobiazgu wśród sterty „przydasi” to jak szukanie igły w stogu siana – niby możliwe, ale strasznie wymagające.

Trudne rozstania

Wiem, że kiedy myślicie o wyrzuceniu bądź oddaniu Waszych ukochanych „przydasi”, to w oku kręci Wam się łza. Zdaję sobie sprawę z tego, że po takiej akcji może być potrzebne wielkie pudełko lodów i sterta chusteczek. Ale i tak namawiam Was do tego, żebyście spróbowali się ich pozbyć. Ja też lubię chomikować różne rzeczy, ale ostatnio się przemogłam i spora część z nich wylądowała w koszu na śmieci. I wiecie co? Jakoś przyzwyczaiłam się do ich braku. Obyło się nawet bez tych lodów.


3 komentarze:

  1. Ja akurat nigdy nie miałam problemu z wyrzucaniem rzeczy - zwłaszcza ubrań. Raz na jakiś czas robię porządki i jeśli czegoś nie używam albo nie nosze od dłuższego czasu to ląduje w koszu. Chyba że... przyda się na zdjęcia. Tak, od kiedy mam bloga te "przydasie" zmieniły się u mnie w "przydasienazdjęcia" i tak gromadzę te klamoty. Podobnie mam z książkami które nie przypadły mi do gustu - nie mam co z nimi zrobić więc tak się walają. Bo przecież nie wyrzucę nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja problem z "przydasiami" rozwiązuję wsadzając je do odpowiednich kartonów z rzeczami przydatnymi. Dlatego nie walają mi się bez sensu po szafkach, tylko rzeczywiście przydają się, kiedy są potrzebne (ewentualnie patrze sobie na nie szukając potrzebnych rzeczy) ^^
    Magdoszopedia

    OdpowiedzUsuń
  3. To mój problem z przed lat. Obecnie potrafię (i muszę z uwagi na miejsce) pożegnać się z tym, czego nie potrzebuję.

    OdpowiedzUsuń