Przyznajcie się
teraz, ile razy robiąc porządki patrzyliście na jakąś rzecz, bo nie
wiedzieliście co z nią zrobić, a potem pomyśleliście „przyda się” i
odłożyliście ją powrotem. Często tak robicie? To piątka, bo ja też.
Co to są „przydasie”?
Wszystkie rzeczy, których nie używamy ale mimo to nadal je
trzymamy z myślą „kiedyś się przydają”,
a po za tym „szkoda wyrzucić, jeszcze
się nadaje”. To te wszystkie rzeczy, które czają się w rozmaitych zakamarkach naszego pokoju zerkając na nas od
czasu do czasu jakby w obawie, że jednak je wyrzucimy. Z czasem
przyzwyczajamy się do ich obecności i przestajemy zwracać na nie uwagę. Tkwią w
naszej przestrzeni od tak dawna, że nie wiemy jak mogłoby ich tam nie być. A szkoda, bo może jakbyśmy je trochę pomęczyli
to w końcu by się ruszyły np. do kosza na śmieci. W końcu ruch to zdrowie,
prawda?
Czy „przydasie” się przydają?
Nazwa wskazuje na to, że tak. Ale w rzeczywistości jest
odwrotnie. Obstawiam, że jakieś 80% z
nich nie użyjemy ani razu. Kolejne 15% maksymalnie raz, a może jakieś 5%
naprawdę nam się przyda. Zazwyczaj takie rzeczy zalegają w naszych czterech
kątach od miesięcy albo nawet lat. Gdyby chociaż raz na jakiś czas były
używane, to można by było to zaakceptować. Ale najczęściej po prostu leżą i się
kurzą. Jeśli ktoś zabrałby nam je nie
informując nas o tym, to najprawdopodobniej w większości przypadków w ogóle
byśmy się nie zorientowali. Dopiero po pewnym czasie zauważylibyśmy, że w
naszej sypialni jest jakoś dziwnie dużo miejsca…
Zerwij z nimi!
Prawdopodobnie większość
z nich się nie przyda. Zamiast tego skutecznie
zajmują miejsce w pokoju, które moglibyście przeznaczyć na rzeczy naprawdę
ważne – np. powietrze, w końcu bez tlenu nie da się żyć. Dodatkowo marnują Wasz czas, kiedy musicie z
pośród nich próbujemy wygrzebać coś, co jest nam potrzebne. Znalezienie
jakiegoś drobiazgu wśród sterty „przydasi” to jak szukanie igły w stogu siana –
niby możliwe, ale strasznie wymagające.
Trudne rozstania
Wiem, że kiedy myślicie o wyrzuceniu bądź oddaniu Waszych
ukochanych „przydasi”, to w oku kręci Wam się łza. Zdaję sobie sprawę z tego,
że po takiej akcji może być potrzebne wielkie pudełko lodów i sterta
chusteczek. Ale i tak namawiam Was do
tego, żebyście spróbowali się ich pozbyć. Ja też lubię chomikować różne
rzeczy, ale ostatnio się przemogłam i spora część z nich wylądowała w koszu na
śmieci. I wiecie co? Jakoś przyzwyczaiłam się do ich braku. Obyło się nawet bez
tych lodów.
Ja akurat nigdy nie miałam problemu z wyrzucaniem rzeczy - zwłaszcza ubrań. Raz na jakiś czas robię porządki i jeśli czegoś nie używam albo nie nosze od dłuższego czasu to ląduje w koszu. Chyba że... przyda się na zdjęcia. Tak, od kiedy mam bloga te "przydasie" zmieniły się u mnie w "przydasienazdjęcia" i tak gromadzę te klamoty. Podobnie mam z książkami które nie przypadły mi do gustu - nie mam co z nimi zrobić więc tak się walają. Bo przecież nie wyrzucę nie? ;)
OdpowiedzUsuńJa problem z "przydasiami" rozwiązuję wsadzając je do odpowiednich kartonów z rzeczami przydatnymi. Dlatego nie walają mi się bez sensu po szafkach, tylko rzeczywiście przydają się, kiedy są potrzebne (ewentualnie patrze sobie na nie szukając potrzebnych rzeczy) ^^
OdpowiedzUsuńMagdoszopedia
To mój problem z przed lat. Obecnie potrafię (i muszę z uwagi na miejsce) pożegnać się z tym, czego nie potrzebuję.
OdpowiedzUsuń