piątek, 15 czerwca 2018

"Żółwie aż do końca" - recenzja

Kiedy tylko dowiedziałam się, że John Green wydaje nową książkę, od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Miałam w planach zdobyć ją zaraz po premierze, ale jakoś tak wyszło, że no...nie wyszło. Dorwałam ją dopiero niedawno, więc teraz w końcu przychodzę z recenzją.

Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las

Na początku książki poznajemy główną bohaterkę Azę i jej przyjaciółkę Daisy. Wiodą normalne życie. Nie, wróć. Aza i normalne życie to nie do końca idzie w parze. Dziewczyna zmaga się z lękami i nieustannie dręczącymi ją myślami. Próbuje żyć normalnie, ale jej choroba bardzo to utrudnia. A Daisy stara się z nią wytrzymać i nie zwariować. Po za tym wszystko jest jednak normalne. Chodzą do zwykłej szkoły, odrabiają zwykłe prace domowe i oglądają zwykłe filmy.

Sytuacja zmienia się, kiedy słyszą w radiu ogłoszenie o nagrodzie za pomoc w znalezieniu zaginionego miliardera. Przyjaciółki wspólnie próbują dotrzeć do jego syna Davisa, którego Aza poznała dawno temu na obozie. Liczą na to, że pomoże im to w uzyskaniu informacji o ucieczce Picketta, a tym samym w zdobyciu nagrody. W końcu sto tysięcy dolarów piechotą nie chodzi.

Nie przypuszczają jednak, jak wiele ta sprawa zmieni w ich życiu i jak dużą rolę odegra w nim Davis, który początkowo miał być jedynie źródłem informacji.

"Najlepsze rozmowy to te, których treści nie pamiętasz, ale pamiętasz jak się czułeś"

Powieść porusza wiele różnych wątków od zaburzeń psychicznych, przez życie syna milionera, które niekoniecznie jest takie idealne, aż po wątek przyjaźni, która czasem wystawiana jest na próbę. Jest też drobny wątek kryminalny, który moim zdaniem mógłby być nieco bardziej rozbudowany. Chętnie jednak dowiedziałabym się nieco więcej o tym, co działo się działo, ponieważ część wątków była za bardzo na drugim planie. Mimo, że historia nie należy do najkrótszych, to przerobiłabym trochę niektóre wolno rozgrywające się fragmenty i dodała nieco więcej akcji.

Czytałam chyba wszystkie książki Johna Greena i bardzo mi się spodobały, a "Papierowe miasta" są jedną z moich ulubionych powieści. Dlatego wobec "Żółwi aż do końca" miałam naprawdę spore oczekiwania. Powieść jednak nie spełniła ich całkowicie.

Widać w niej charakterystyczny styl Greena, którego nie da się podrobić, i który tak uwielbiam. Sama w sobie powieść też jest naprawdę dobrą młodzieżówką. Spodziewałam się jednak czegoś lepszego, może odrobinę bardziej oryginalnego. Uważam, że zdecydowanie nie jest to najlepsza książka amerykańskiego pisarza i moim zdaniem nie dorównuje "Papierowym miastom" czy "Gwiazd naszych wina". Mimo to zachęcam Was do zapoznania się z tą lekturą.


4 komentarze:

  1. Mi "Papierowe miasta" średnio się podobały. Przede wszystkim ze względu na zakończenie. Myślę więc, że ta książka może być lepsza :D Poza tym ogromnie podobają mi się okładki książek Greena, chodzi mi o te "normalne" :D Chociaż ta też jest super :)
    Pozdrawiam ciepło! Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem fanką Greena ale nie zdołałam jeszcze dokończyć tek książki, zupełnie nie mogłam się w nią wgryźć i po jakichś 50 stronach odłożyłam i już nie wróciła :/ Strasznie się tym razem zawiodłam, może nie powinnam tak mówić, ponieważ nie przeczytałam całości ale to że nie chce nawet do niej wracać już dużo mówi. Może za jakiś czas jeszcze spróbuję przeczytać ją od początku.

    Pozdrawiam Grovebooks :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wszystkie książki Greena tak samo jak ty. "Żółwie" nie były wspaniałe, ale miło było powrócić do pomysłów autora :)
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z tym, że Żółwie nie dorównują Papierowym miastom, ale mimo wszystko lubię tą książkę - jak wszystko, co wychodzi spod pióra Greena (może poza 19 razy Katherine). Prawdą jest też to, że była to książka nieco inna od poprzednich, jednak widzę w niej dużą część duszy autora, który pracował nad nią bardzo długo i w końcu opisał swoje własne doświadczenia. Żółwie czytałam po angielsku, więc jeszcze bliżej mogłam się przyjrzeć stylowi Greena, który zachwycił mnie jeszcze bardziej :)

    Pozdrawiam cieplutko!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń