Dzisiejszy post miał być o moich planach i celach na 2019 rok, ale ze względu na to, że aktualnie mój laptop nie bardzo nadaje się do użytku uznałam, że nie chcę zostawiać Was bez wpisów, dlatego dzisiaj recenzja, którą napisałam jakiś tydzień temu, kiedy mój laptop jeszcze działał.
"Milion odsłon Tash" poleciła mi już dość dawno temu (tak gdzieś z hm...rok? Wiem, mój zapłon jest powalający) Dominika, której gustowi czytelniczemu dość ufam i wiem, że jak Domi mówi "masz to czytać, to Ci się spodoba", to ta książka nie może być zła. Tym razem nie mogło być inaczej, chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś jeszcze odrobinę lepszego.
"Milion odsłon Tash" poleciła mi już dość dawno temu (tak gdzieś z hm...rok? Wiem, mój zapłon jest powalający) Dominika, której gustowi czytelniczemu dość ufam i wiem, że jak Domi mówi "masz to czytać, to Ci się spodoba", to ta książka nie może być zła. Tym razem nie mogło być inaczej, chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś jeszcze odrobinę lepszego.
Autor: K. Ormsbee
Wydawnictwo: Moondrive
Tash Zelenka jest największą fanką twórczości Lwa Tołstoja, jaka stąpa po tym świecie. Miłość do "Anny Kareniny" przerodziła się w chęć pokazania jej światu. Dlatego wraz ze swoją przyjaciółką postanawia stworzyć serial, który będzie współczesną wersją dzieła Tołstoja. Cały proces wcale nie jest taki prosty, trzeba napisać scenariusz, wśród bliższych i dalszych znajomych poszukać odtwórców głównych ról, stworzyć scenografię, nagrać wszystko (dopasowanie terminów pod większą grupę osób też jest wyzwaniem, wiem co mówię), a potem zmontować i wrzucić na YouTube. No i czekać na reakcje widzów.
Właśnie, widzowie. Nieszczęśliwe rodziny mają grupkę wiernych fanów, ale ich liczba nie jest powalająca, aż do dnia, kiedy wspomina o nich znana youtuberka, a co za tym idzie - liczba subskrypcji gwałtownie rośnie. Zaczynają się basy komentarzy, maili, tweetów...istne szaleństwo.
Tytułowa bohaterka przypadła mi do gustu, bo była w pewien sposób do mnie podobna. Bardzo spodobało mi się jej zaangażowanie w cały projekt, który wiele dla niej znaczył. Pozostali bohaterowie też byli całkiem ok i zostali wykreowani w dość realistyczny sposób.
Kolejną rzeczą, o której nie można nie wspomnieć pisząc o tej historii jest fakt, że główna bohaterka cały czas poszukuje siebie, a także swojej orientacji. Jest to wątek, który cały czas się przewija, co pewnie nie spodoba się osobom, które nie lubią książek z LGBT. Sposób w jaki jest on przedstawiony jest moim zdaniem bardzo dobry, bo pokazuje nie tylko odczucia Tash, ale także reakcje jej przyjaciół, którzy stają przed niełatwym zadaniem wsparcia jej w tych poszukiwaniach.
Powieść porównywana jest do "Fangirl" autorstwa R. Rowell, ale moim zdaniem nie jest to zbyt trafne zestawienie, bo łączy je głównie to, że w obu przypadkach główne bohaterki prowadzą działalność w internecie. Mimo tego, że obie książki mi się podobały, to ich klimat jest kompletnie inny i chyba jednak ten w "Fangirl" odrobinę bardziej mnie oczarował, ale ciężko mi to dokładnie porównać, ponieważ powieść Rowell czytałam już dość dawno temu.
"Milion odsłon Tash" to lekka i przyjemna powieść młodzieżowa nie omijająca jednak ważnych wątków własnej seksualności, relacji rodzinnych czy umiejętności pogodzenia świata wirtualnego z realnym. Książka Ormsbee nie jest zwykłą płytką młodzieżówką, ale nie jest też cudem zasługującym na tytuł must read. Mimo to przyjemnie spędziłam z nią czas i jeśli autorka postanowi stworzyć kontynuację, to nie wykluczam sięgnięcia po nią.
Wiele słyszałam o tej książce. Myślę że z chęcią ja w przyszłości przeczytam :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce ale wydaje się ciekawa :) Wątek kręcenia serialu brzmi dosyć nietypowo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
bazgrolyokulturze.blogspot.com
Ja tak samo od dawna chcę przeczytać tę pozycję. Nawet mam ją w domu od premiery :] Fajnie, że mi o niej przypomniałaś ;)
OdpowiedzUsuńUps… nasze gusta chyba ostatnio troszkę się rozjeżdżają - przynajmniej mam takie wrażenie ;) Zgadzam się z Tobą, że "Miliona odsłon Tash" nie można porównywać do "Fangirl" - to zupełnie inna historia, poza tym nie lubię, gdy tworzy się takie sztuczne zestawienia, według których dana książka miałaby być podobna do innej... Książka książce nie równa! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS