Mimo, że przez wiele lat
rysowałam raczej na pojedynczych kartkach, to niecały rok temu postanowiłam zainwestować w szkicownik.
Podreptałam więc do sklepu plastycznego w moim mieście, postałam chwilę przy
półce ze szkicownikami i wybrałam ładnie
wyglądający, klasyczny czarny szkicownik A4 z firmy Koh-i-noor. Wyglądał bardzo
porządnie i elegancko. Byłam zachwycona
… do czasu.
Krótko o szkicowniku
Tak jak pisałam we wstępie –
szkicownik jest po prostu śliczny. Na opakowaniu napisane było, że jest to
szkicownik profesjonalny. Ma twardą
oprawę, dość solidnie wykonaną. Zamykany
jest na gumkę (tak jak teczki) zawiera
wstażkę-zakładkę i dodatkową gumeczkę z boku np. na ołówek. Jeśli dobrze
pamiętam to papier ma ok. 100g/m2,
czyli jest odrobinę grubszy niż zwykła kartka papieru np. do drukarki. Kartki
te można wyrywać, chociaż trzeba się przy tym nieco namęczyć, by zrobić to
dobrze. I jeśli na tym skończyć opis, to wydaje się całkiem fajnym produktem,
ale…
Co mnie rozczarowało
Mimo, że wydawałoby się, że Koh-i-noor
jest bardzo porządną firmą i wszystko powinno być dobrze, to w trakcie używania
okazało się, że w szkicowniku mogę
rysować jedynie ołówkami lub węglem, w ostateczności cienkopisami (kartki
mają fakturę, przez którą drobinki papieru lubią zostawać na cienkopisach itp.)
. Kiedy próbowałam stworzyć rysunek
kredkami, to po nałożeniu kilku warstw papier zaczął się przecierać (nie
wiem jak dokładnie mam to określić). Stopniowo kartka w niektórych miejscach
stawała się coraz ciensza, aż w końcu praktycznie całkowicie się przedarła.
Bardzo mnie to zaskoczyło i zdenerwowało jednocześnie.
Ja tym szkicownikiem jestem dość rozczarowana zwłaszcza, że miał to być
taki mój pierwszy „poważny” szkicownik, w którym faktycznie miało się
znajdować sporo prac. Jednak patrząc na to, że większość rysunków to mniejsza
lub większa walka z papierem, to prawdopodobnie posłuży mi jeszcze do
wykonywania jakiś ćwiczeń ołówkiem np. rysowania szkiców dłoni, stóp i innych
części ciała. Na nowy rok jednak z pewnością kupię inny szkicownik (chodzi mi o
to, żeby jeden szkicownik to był jeden rok), niewykluczone, że tym razem wybór
padnie na Cansona.
Wiem, co masz na myśli, mówiąc o "przecieraniu się" kartek przy używaniu kredek. Kiedyś kupiłam sobie szkicownik (nie wiem, co się stało, że JA - beztalencie artystyczne - kupiłam sobie szkicownik...) i kartki były w nim bardzo podobne, oceniając po Twoim opisie. Kiedy używałam kredek, papier po prostu zaczynał się ścierać, gdy mocniej je przyciskałam :/
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Och, szkoda, że się rozczarowałaś :( Jak widzę, szkicownik to dla ciebie ważna rzecz, więc powinien spełniać podstawowe wymagania :)
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ!
Kurcze, nie sądziłam że coś takiego mogłoby się stać z tym szkicownikiem bo z tego co wiem to koh i noor to dosyć dobra firma:(
OdpowiedzUsuńhttp://uglyographyy.blogspot.com/
Całkowicie rozumiem klimat przecierania się. Do tego tak naprawdę polecałabym papier akwarelowy, choć i on miewa różne dziwne pomysły, w zależności od jakości. Canson ma świetne bloki akwarelowe, zawsze na nim najlepiej mi się pracowało, choć to droga zabawka. Szkoda, że szkicownik się nie sprawdził, też bym liczyła, że za tą marką idzie jednak jakość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe