W notce z recenzją „Szukając Alaski” pisałam, że zamierzam
zabrać się za kolejne pozycje autorstwa J. Greena. Jak postanowiłam, tak też
zrobiłam. W ręce wpadła mi powieść pt.”19
razy Katherine”, którą oceniam dużo lepiej niż poprzednią.
Dobra książka + herbata = żyć nie umierać:) |
Książka opowiada o dwójce przyjaciół, o dość nietypowych charakterach
i upodobaniach, którzy wyruszają w spontaniczną, wakacyjną podróż. Natrafiają zupełnie przypadkowo na małą
miejscowość (o ile tak to miejsce w ogóle można nazwać) i dziewczynę jeszcze
bardziej chyba nietypową niż sama okolica. Postanawiają zostać wraz z
mieszkanką różowego domu i przeprowadzając wywiady z mieszkańcami dowiadują się wielu ciekawych rzeczy o miejscu
ich tymczasowego pobytu. Przy okazji „genialny
dzieciak” jakim jest jeden z głównych bohaterów (a właściwie główny, ale
bez przyjaciół nie byłby sobą, pracuje nad
„teorematem”, który pozwoli przewidzieć przebieg związku (np. z kolejną
Katherine).
Znów wielkie brawa dla Johna Greena za nietypowych bohaterów i liczne ciekawostki. Sama książka „19 razy
Katherine” nie ma aż tak bardzo zawilej fabuły i szybkiej akcji, ale ma w sobie
coś co sprawia, że można o niej
powiedzieć jako o naprawdę niezłej książce.
Świetna recenzja książki. Może i ja na nią skuszę i kupię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
mischotta.blogspot.com
Co myślisz o wspólnej wymianie obserwacją? Odpisz.
Dziękuję. Co do obserwacji - nie uznaję za bardzo tego typu wymian. Na Twojego bloga zerkam jednak co jakiś czas. Jeśli zależy ci na jakimś wspólnym działaniu to proponuję wpisy gościnne i bardziej tego typu rzeczy. Jeśli chcesz pisz - oczamilaury@gmail.com
Usuń